Skomentowano to jako "zamianę gronostajów na maty do spania". Członkowie Izby reprezentujący opozycyjną Partię Pracy przeciągają debatę w nieskończoność, by nie dopuścić do głosowania nad kluczowymi reformami politycznymi rządu w ustawie "o systemie głosowania w wyborach parlamentarnych i okręgach wyborczych". Najważniejsze zmiany to: referendum ws. nowej ordynacji wyborczej (systemu AV) umożliwiającego wyborcy uszeregowanie kandydatów na liście według preferencji, zmniejszenie liczby posłów Izby Gmin z 650 do 600 oraz zrównanie okręgów wyborczych. Jeżeli Izba Lordów nie przegłosuje tych propozycji do środy, to ustawa może zostać zablokowana i nie nabierze mocy obowiązującej przed ostatecznym terminem 16 lutego. Niedotrzymanie go oznaczałoby, iż referendum nad nową ordynacją wyborczą nie będzie się mogło odbyć w wyznaczonym terminie 5 maja. Z tego powodu lordowie z Partii Pracy gotowi są przeciągać debatę tak długo, jak będzie trzeba. Ich koledzy z partii konserwatywnej i liberalnej oskarżają ich o nadużycie procedury obrad (tzw. filibuster). Laburzyści mają najwięcej zastrzeżeń do propozycji zrównania okręgów, co wiąże się z ich nowym podziałem. Ich okręgi są zwykle małe, ale za to mieszka w nich duża liczba wyborców, bo są to okręgi przemysłowe. Okręgi konserwatywne mają mniej wyborców, ale są za to większe. Według laburzystów, zmiany faworyzują konserwatystów. Konserwatyści odrzucają ten zarzut, wskazując iż nowy system będzie sprawiedliwszy i tańszy. Izba Lordów debatuje nad proponowanymi zmianami od 9 dni, a wgląd w nie miała od listopada. W ubiegłym tygodniu na przykład nad dwiema poprawkami debatowano 6 godzin. Laburzyści w Izbie Lordów sugerują, by ustawę podzielić na dwie części i wyodrębnić element odnoszący się do referendum w sprawie ordynacji, który można by przyjąć stosunkowo szybko, a nad resztą szczegółowo dyskutować.