- Jest całkowicie oczywiste, że zawodowi fotografowie w całym kraju są rewidowani dlatego, że są fotografami, a nie dlatego, że wydają się podejrzani. Robienie zdjęć w miejscach publicznych jest zwykłym powszechnym prawem. Przyszliśmy tu, by to pokazać - powiedział jeden z organizatorów protestu Marc Vallee. Według niego na placu Trafalgar rozbłysło w sobotę w środku dnia ponad dwa tysiące fleszy. Swoją demonstracją fotografowie chcieli zwrócić uwagę na wykorzystywanie przez brytyjską policję przepisów antyterrorystycznych do uniemożliwienia robienia zdjęć. Ich zdaniem policja zastrasza ludzi z aparatami fotograficznymi. Jeden punktów brytyjskiej ustawy antyterrorystycznej z 2000 roku pozwala policji na określonych terenach zatrzymywać i przeszukiwać osoby, które wcale nie muszą wzbudzać podejrzeń, że złamały prawo. Przepis ma na celu utrudnianie poruszania się potencjalnych zamachowców. Stosowany jest on na lotniskach, a także w newralgicznych dzielnicach Londynu i innych miast. Na mocy tego przepisu od kwietnia do czerwca ubiegłego roku zatrzymanych zostało około 3600 osób. W zeszłym tygodniu Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał przepis pozwalający na zatrzymywanie ludzi, którzy nie wzbudzają podejrzeń, za bezprawny i nieuzasadniony. Rząd brytyjski odwołuje się od tego orzeczenia, twierdząc, że miasta muszą stać się dla ewentualnych terrorystów miejscem, które zniechęca do dokonywania zamachów.