26 proc. ze 150 parlamentarzystów, którzy zgodzili się wziąć udział w sondażu, uważa, że ich koledzy piją za dużo alkoholu. Takiego zdania było 31 proc. deputowanych Partii Pracy, 20 proc. deputowanych Partii Konserwatywnej i 19 proc. Liberalnych Demokratów. Z badania wynika również, że w dziewięciu barach w Izbie Gmin deputowani wydali ok. 1,3 mln funtów (6,5 mln złotych) między marcem 2010 a marcem 2011 roku. "Gdyby w jakiejkolwiek innej instytucji jedna czwarta pracowników mówiła o niezdrowej kulturze picia, sprowokowałoby to kierownictwo do działania. Niewątpliwie nadszedł czas, by parlament przemyślał tę kwestię i zaczął świecić przykładem" - podkreślił szef Alcohol Concern, Eric Appleby. W ubiegłym roku deputowany ze szkockiego okręgu Falkirk Eric Joyce dostał zakaz spożywania alkoholu na terenie parlamentu, gdy został aresztowany po wszczęciu awantury w jednym z parlamentarnych barów - przypomina BBC. Przypadek szkockiego polityka - który za sprowokowanie incydentu został ukarany grzywną, trzymiesięcznym zakazem wstępu do pubów i godziną policyjną na weekendy przez rok - zwrócił uwagę opinii publicznej na problem nadużywania alkoholu przez członków parlamentu. BBC przywołuje również wypowiedź deputowanej konserwatystów Sary Wollaston z 2011 roku, która oceniła, że wielu jej kolegów z ław poselskich "dużo pije". Sytuacja poprawiła się przed kilkoma laty wraz z wprowadzeniem godzin obrad bardziej sprzyjających pielęgnowaniu życia rodzinnego - posiedzenia zaczynają się i kończą wcześniej.