Zeznając w czwartek jako rzeczoznawca na rozprawie mającej ustalić okoliczności śmierci rosyjskiego milionera, doktor Raymond Fysh powiedział, że szczegółowe badanie tkanki skórnej wokół szyi Bieriezowskiego nie wykazało, że został on uduszony.Zaznaczył także, że testy toksykologiczne nie wykazały w jego organizmie obecności substancji trujących. Na ciele nie znaleziono też śladów nakłuć. Z tych względów Fysh wykluczył, by Rosjanin został zamordowany. 67-letniego Bieriezowskiego, z zawodu matematyka, który był szarą eminencją za rządów Borysa Jelcyna i zgromadził fortunę dzięki tzw. nomenklaturowej prywatyzacji, znaleziono martwego w marcu ub.r. w jego domu w Sunnighill w pobliżu miejscowości Ascot w Wielkiej Brytanii. Na szyi miał swoją ulubioną aksamitną apaszkę, a jej druga część zwisała nad jego głową z metalowej szyny podłączonej do prysznica. W domu Bieriezowskiego nie stwierdzono radioaktywnego promieniowania. "Podupadł na duchu" Zeznając w charakterze świadka, córka Bieriezowskiego Jelizawieta Bieriezowska winą za śmierć ojca obciążyła lekarzy, którzy zalecili mu środki przeciwdepresyjne, a następnie polecili mu, by przestał je przyjmować ze względu na skutki uboczne. Znaleziono go martwego sześć dni po tym, gdy przestał je brać. Według córki po przegranej w 2012 r. w głośnym procesie z Romanem Abramowiczem o odszkodowanie w wys. 3 mld funtów (ok. 5 mld USD), gdy sędzia publicznie nazwał go "nieuczciwym i niewiarygodnym świadkiem", ojciec zamknął się w sobie i podupadł na duchu, bojąc się, że na starość zostanie bez grosza. Miał też przekonanie, że w procesie odarto go z osobistej godności. Był to trudny okres w jego życiu także z tego powodu, że była narzeczona Jelena Gorbunowa procesowała się z nim o pieniądze. Bieriezowska, córka z pierwszego małżeństwa, jest przekonana, że lekarze mogli zrobić więcej dla jej ojca. Przyznała zarazem, że mówił on o odebraniu sobie życia. Bieriezowski mieszkał od 2001 roku w Wielkiej Brytanii, gdzie uzyskał azyl polityczny. Miał ważny wkład w wyniesienie Władimira Putina do władzy, ale poróżnił się z nim, ponieważ Putin nie chciał być jego marionetką. Za prezydentury Jelcyna był najbogatszym człowiekiem w Rosji i należał do koterii zwanej familią rozdającą karty. Finansował Jelcynowi kampanię wyborczą. Miał udziały m.in. w AwtoWAZ-ie, Aerofłocie i telewizji ORT. W czasie dochodzenia przed sądem koronera w Guildford przypomniano, że w 1994 roku usiłowano dokonać zamachu na Bieriezowskiego; zginął wówczas jego kierowca. W 2007 roku zawiązano spisek na jego życie w Wielkiej Brytanii. W tym samym roku sąd w Moskwie skazał zaocznie Bieriezowskiego na sześć lat robót w kolonii karnej. Władze Rosji bezskutecznie zabiegały o jego ekstradycję.