W związku z odmową udziału w telewizyjnej debacie głównego rywala Milibanda, premiera Davida Camerona, szef Partii Pracy znalazł się w niezręcznej sytuacji pojedynku z przywódcami czterech mniejszych ugrupowań. W dyskusji zabrakło także lidera Liberalnych Demokratów Nicka Clegga, partnera koalicyjnego Partii Konserwatywnej Camerona. W trzeciej i ostatniej debacie, poza Milibandem, wzięli udział: przywódca antyunijnej partii UKIP Nigel Farage, szefowa Szkockiej Partii Narodowej (SNP) Nicola Sturgeon, przywódczyni Zielonych Natalie Bennett i liderka Walijskiej Partii Narodowej (Plaid Cymru) Leanne Wood. Uczestnicy byli zgodni tylko w oburzeniu z powodu nieobecności szefa rządu - zauważają komentatorzy. Debatę BBC, zorganizowaną wokół pytań zadawanych przez publiczność, dotyczących m.in. kwestii wydatków publicznych, obronności czy imigracji, zdominowały dwustronne pojedynki słowne Milibanda ze Sturgeon oraz Farage'em. Według agencji Reutera lider laburzystów miał nadzieję przy okazji debaty przekonać wyborców do swoich kwalifikacji jako przywódcy, które często bywają w Wielkiej Brytanii kwestionowane. Pierwsze sondaże po 90-minutowej debacie wykazały, że swój występ Miliband mógł uznać za udany, ponieważ przez 35 proc. ankietowanych został uznany za zwycięzcę starcia. Na drugim miejscu z wynikiem 31 proc. znalazła się przywódczyni szkockich nacjonalistów Sturgeon; Farage triumfował w debacie w opinii 27 proc. badanych. Sondaże przed wyborami planowanymi na 7 maja pokazują, że ani Cameron, ani Miliband nie mogą liczyć na zdecydowaną większość głosów. W czwartek Sturgeon powtórzyła w czasie debaty ofertę wsparcia dla ewentualnego przyszłego rządu laburzystów. Miliband wykluczył formalne wejście w koalicję z SNP, ale dopuścił luźniejszą umowę. "Nie zgadzamy się w fundamentalnych kwestiach" - zwrócił się Miliband do Sturgeon, która odparła: "Jakiekolwiek rozbieżności byłyby między nami to zapewne nic w porównaniu do tego, co nas oboje różni od torysów". "Mamy możliwość wyprowadzić Davida Camerona z Downing Street, nie odrzucajcie tego" - apelowała do Milibanda. Wobec wyrównanych notowań głównych partii, konserwatystów i laburzystów, w sondażach przedwyborczych, majowe głosowanie jest uważane przez komentatorów za najbardziej nieprzewidywalne wybory od kilkudziesięciu lat; stawką jest nie tylko to, kto obejmie rządy, ale też ewentualna przynależność Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej. Premier Cameron zapowiedział bowiem, że jeśli jego partia wygra wybory, to przeprowadzi referendum w sprawie ewentualnego wyjścia kraju z UE.