To już drugi tego rodzaju incydent w Anglii od początku roku. Ok. godziny 18 (czasu polskiego) grupa więźniów odmówiła powrotu do cel po incydencie z pracownikami zakładu, którego podłoże nie jest bliżej znane. W trakcie zajść funkcjonariuszka służby więziennej została powalona na ziemię i straciła przytomność, a jej kolegę oblano gorącą wodą z cukrem, zasklepiającym się na ciele w trudno usuwalną skorupę. Oboje zostali opatrzeni w więziennym szpitalu i zwolnieni. Rzecznik służby więziennej powiedział, że do zajść doszło w skrzydle dla młodocianych w wieku 18-21 lat. Ok. godz. 22 do więzienia ściągnięto szturmowe oddziały policji. "Więźniów (odmawiających powrotu do cel) udało się odizolować tak, że nie mogli się przemieszczać po całym zakładzie karnym" - powiedział rzecznik służby więziennej. Wskazał, że od kilku miesięcy w więzieniu panowała zła atmosfera i dochodziło do awantur i rękoczynów. W sobotę w jednego ze strażników rzucono z antresoli telewizorem. Uderzył go w tył głowy. Strażnicy poddali wówczas jednego z więźniów szczegółowej rewizji osobistej i skonfiskowali mu kulę bilardową, zawiniętą w skarpetę, tak by mogła posłużyć do ogłuszenia kogoś. Od tego czasu więźniowie podżegali się nawzajem do rękoczynów wobec strażników. Z kolei Ralph Vallerio ze stowarzyszenia funkcjonariuszy policji ujawnił, że niektórzy więźniowie podłożyli ogień i wybijali okna. Demolowano też stoły, krzesła, telewizory i inny sprzęt. Organizacja ostrzegła, że w niektórych zakładach karnych więźniowie usiłują przejąć kontrolę. Na początku stycznia więźniowie innego zakładu karnego, Ford w hrabstwie Sussex, wszczęli bunt po tym, jak strażnicy usiłowali skonfiskować im alkohol. Spalono kilka budynków. Porządek przywróciły dopiero szturmowe oddziały policji.