W czwartkowych wyborach samorządowych laburzyści doznali druzgocącej porażki, osiągając najniższy wynik od 40 lat. Poparło ich 24 procent wyborców, wobec 44 proc. głosów oddanych na konserwatystów i 25 proc. na liberalnych-demokratów. Kandydat Partii Pracy został pokonany także w wyborach na burmistrza Londynu. W kwestii przyjętej już i wprowadzonej w życie decyzji o zniesieniu najniższej stawki podatkowej (co szło w parze z obniżką podstawowej stawki podatkowej do 20 proc. z 22 proc.) wystąpiła przeciwko Brownowi lewica w jego własnej partii. Za swój polityczny błąd Brown uznał też to, że tolerował spekulacje o możliwych przedterminowych wyborach tuż po objęciu przez niego kierownictwa Partii Pracy i urzędu premiera 27 czerwca ub. r., zamiast się od nich odciąć na wczesnym etapie. Podsycanie spekulacji o możliwych wyborach przez otoczenie Browna, a następnie opowiedzenie się przeciw nim przez premiera zostało uznane za objaw jego politycznej słabości i niezdecydowania. W innym wywiadzie - dla telewizji Sky - Brown przyznał, iż żywotne znaczenie ma to, aby rząd przekonał wyborców, iż rozumie ich obawy związane z wpływem rosnących cen (paliwa, żywności, opłat za mieszkanie) na poziom życia i usiłował im zaradzić. Brown odmówił zarazem ustosunkowania się do doniesień, iż zapowiedziana w ostatnim budżecie zwyżka akcyzy na benzynę o 2 pensy na litrze nie zostanie wprowadzona na jesieni (początkowo miała wejść w życie od kwietnia, ale termin jej wprowadzenia został opóźniony o 6 miesięcy - przyp. red.) i rząd całkiem z niej zrezygnuje. Brytyjski premier przekonany jest, że laburzyści przełamią obecną złą passę, ponieważ mają wyraźne rozeznanie kierunku, w którym zmierzają. Jako swoje priorytety Brown wymienił wywarcie międzynarodowej presji na kraje zrzeszone w OPEC, by obniżyły cenę ropy naftowej, a także uchronienie W. Brytanii przed skutkami perturbacji na globalnych rynkach finansowych.