Brown starał się dotrzeć do wyborców, argumentując, że opozycyjni konserwatyści są przedstawicielami elit. "Jeśli jak ja pochodzicie ze środowisk, jakich większość, ze zwykłych rodzin, które chcą się rozwijać, a nie tylko przetrwać, to moje dzisiejsze przesłanie jest proste: spójrzcie na nas jeszcze raz i dokładnie przyjrzyjcie się im". Zainicjowana w sobotę kampania zyskała w sztabie laburzystów nieoficjalną nazwę "Operacja Kontratak". W przemówieniu, które koncentrowało się na sprawach gospodarczych, premier ocenił, że konserwatyści mogliby bardziej zaszkodzić krajowi. Brown zapewniał, że jego ugrupowanie będzie pracować na rzecz utworzenia nowych miejsc pracy i ochroni szkoły oraz szpitale przed cięciami kosztów. - Musimy zapewniać wzrost gospodarki, a nie wystawiać ją na ryzyko - podkreślił. Hasło wiecu głosiło: "Sprawiedliwa przyszłość dla wszystkich". Nawiązując do nieporozumień dotyczących przywództwa w Partii Pracy, po styczniowej inicjatywie zorganizowania tajnego głosowania w tej sprawie, Brown oświadczył: "Wiem, że Partia Pracy nie robiła wszystkiego, jak należy, i wiem, naprawdę wiem, że nie jestem doskonały". Wybory do Izby Gmin muszą się odbyć do 3 czerwca. Według brytyjskich mediów najbardziej prawdopodobny termin ich przeprowadzenia to 6 maja. Badania opinii publicznej wskazują, że Partia Konserwatywna pod wodzą Davida Camerona ma szansę zakończyć 13-letnie rządy laburzystów. Zdaniem konserwatystów dzisiejsze wystąpienie Browna nie wniosło niczego nowego, a wyborcy mają prawo być zniecierpliwieni. George Osborne, typowany na ministra finansów w razie wygranej torysów, oświadczył, nawiązując do apelu Browna, że opinia publiczna "przyglądała się laburzystom przez 13 lat i wie, że ponieśli porażkę".