W sobotę odwołano ogółem 111 połączeń, z czego 101 to loty British Airways, co tłumaczono tym, że po piątkowych zakłóceniach samoloty były nie tam, gdzie być powinny. Powodem odwołań w niedzielę są nowe opady śniegu i zła widoczność - donoszą media. W piątek odwołano ogółem ponad 400 odlotów i przylotów. W wypowiedziach pasażerowie dają wyraz swej frustracji. Jeden z nich porównał Heathrow do obozu dla uchodźców. Władzom lotniska mają za złe, że połączenia w niedzielę odwołano na wiele godzin przed spodziewanymi opadami śniegu. Ok. 3 tys. podróżnych umieszczono w pobliskich hotelach, ale kilkuset musiało spędzić noc na lotnisku. Największy operator na Heathrow, linie British Airways (BA), obwiniają ośrodek kontroli ruchu za to, że zmniejszył liczbę odprawianych lotów i maszyn, którym udzielał zgody na lądowanie. W najgorszym czasie odprawiał tylko 6 maszyn na godzinę. W normalnych warunkach z Heathrow w ciągu godziny startuje ich kilkadziesiąt. Część lotów odwołano, dlatego że personel BA czekając na zgodę na odlot przewyższył limit godzin pracy i musiał zejść ze zmiany, mimo iż nie było dla niego zastępstwa. W takiej sytuacji pasażerowie musieli wrócić na lotnisko i czekać na nową odprawę. Niektórzy mieli trudności ze zlokalizowaniem bagażu. Administrator Heathrow BAA (British Airport Authority) twierdzi, że BA zbyt wolno odladza maszyny, które w tym czasie stoją na stanowiskach i je blokują. Pasażerowie, którzy w tym czasie wylądowali nie mogą w związku z tym wyjść z samolotów, a pasażerów przygotowujących się do odlotu nie można wprowadzić na pokład. Linie BA zaprzeczają, że oczyszczenie maszyn z lodu zajmuje im dłużej niż powinno. Według BAA, powodem trudności jest to, że Heathrow działa na pełnych obrotach, wykorzystując 98,2 proc. potencjału. Stąd w przypadku zakłóceń nie ma niewykorzystanych mocy, które może zaangażować z krótkim wyprzedzeniem. Heathrow jest najruchliwszym europejskim lotniskiem pod względem liczby pasażerów korzystających z niego. W 2012 r. przez lotnisko przewinęło się 70 mln pasażerów. Okoliczni mieszkańcy sprzeciwiają się planom budowy trzeciego pasa. W 2010 r., gdy z powodu opadów śniegu Heathrow musiał się całkiem zamknąć, operator lotniska zainwestował 36 mln funtów w sprzęt do odśnieżania.