W sobotniej demonstracji na placu Tahrir w Bagdadzie, skąd tysiące protestujących usiłowały przedostać się do ufortyfikowanej Zielonej Strefy, w której mieszczą się ambasady i budynki rządowe, ranne zostały 84 osoby. Niepokoje były kontynuacją piątkowych gwałtownych protestów, w których w całym Iraku zginęły co najmniej 52 osoby. Nasirija, położona na głównie szyickim południu Iraku, była w ostatnich tygodniach sceną wyjątkowo ostrych protestów i w piątek wprowadzono tam 24-godzinną godzinę policyjną. W piątek w Bagdadzie śmierć poniosło ośmiu protestujących. Tego dnia demonstracje odbywały się przede wszystkim w stolicy i w kilku zamieszkanych głównie przez szyitów południowych prowincjach Iraku. Według przedstawicieli służb bezpieczeństwa, większość ofiar zginęła od pocisków z gazem łzawiącym, kul gumowych i ostrej amunicji. Irakijczycy sprzeciwiają się korupcji rządzących, powszechnemu bezrobociu (bez pracy jest ok. 25 proc. młodych ludzi) i zastojowi w ważnych inwestycjach. Władze są oskarżane o korupcję blokującą odbudowę kraju po latach konfliktów religijnych i wojnie z dżihadystyczną organizacją Państwo Islamskie (IS). Część demonstrantów domaga się ustąpienia rządu premiera Adila Abd al-Mahdiego, który powstał jako gabinet technokratów. W południowych prowincjach Iraku, w których z dnia na dzień doszło do przemocy, gdy protestujący starli się ze wspieranymi przez Iran bojownikami szyickimi, w sobotę sytuacja była spokojniejsza - podaje Reuters. Godzina policyjna nadal obowiązuje w większości obszarów miejskich. Antyrządowe protesty w Iraku o podłożu gospodarczym rozpoczęły się na początku października. Policja rozprawiła się wówczas z manifestantami, używając ostrej amunicji i zabijając między 1 a 8 października 157 osób i raniąc ponad 6000. Zginęło wtedy także ośmiu członków sił bezpieczeństwa.