Starcia w Kunduzie między manifestantami a siłami bezpieczeństwa wciąż trwają - informuje agencja AFP. Siły specjalne policji ochraniają tam kompleks ONZ, otoczony przez demonstrantów. W całym mieście palone są sklepy i samochody. Jak precyzuje AFP, policja zaczęła strzelać do manifestantów ok. godziny 14 czasu lokalnego (10.30 czasu polskiego), żeby ich rozpędzić. Rzeczniczka Misji Wsparcia ONZ w Afganistanie (UNAMA) Denise Jeanmonod potwierdziła, że doszło do incydentu. Oświadczyła, że UNAMA obecnie ocenia sytuację; nie chciała jednak powiedzieć więcej ze względu na - jak to ujęła - "bezpieczeństwo pracowników" misji. Piąty dzień z rzędu tysiące Afgańczyków demonstrowało w kilku prowincjach kraju przeciwko spaleniu w nocy z poniedziałku na wtorek przez amerykańskich żołnierzy świętych ksiąg islamu. Egzemplarze Koranu, skonfiskowane więźniom w amerykańskiej bazie wojskowej Bagram, ok. 60 km na północny wschód od Kabulu, zostały spalone, ponieważ Amerykanie obawiali się, że za ich pośrednictwem osadzeni przekazują sobie wiadomości. Za incydent przepraszał Afgańczyków dowódca Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie, amerykański generał John Allen, a także minister obrony USA Leon Panetta. W trakcie czterech dni antyamerykańskich protestów śmierć poniosło 25 osób, a rannych zostało - według różnych źródeł - od ponad stu do nawet kilkuset osób. Tylko w piątkowych manifestacjach zginęło co najmniej 12 osób. Dziennikarz INTERIA.PL w Afganistanie. Czytaj zafganistanu.pl