"Rząd węgierski zgodnie ze swoim stanowiskiem zapowiedzianym na szczycie unijnym w lipcu 2020 r. zawetował pakiet budżetowy, korzystając z prawa zagwarantowanego w unijnych traktatach" - oznajmił Orban. Premier Węgier oświadczył, że "połączenie kwestii finansowych i gospodarczych ze sporami politycznymi byłoby poważnym błędem podważającym jedność Europy", a wprowadzenie jakiegokolwiek nowego mechanizmu karania państw członkowskich jest możliwe tylko drogą jednogłośnej zmiany porozumień. Dlaczego Budapeszt mówi "nie"? "Dziś w Brukseli za państwo prawa jest uważany tylko taki kraj, który wpuszcza do siebie migrantów. Ten, kto chroni swoje granice i broni kraju przed migracją, nie jest uznawany za państwo prawa. Po przyjęciu obecnej propozycji nie byłoby już przeszkód, by pieniądze należące się państwom członkowskim powiązać z popieraniem imigracji i szantażować kraje przeciwne migracji narzędziami budżetowymi" - zaznaczył Orban. Przywódca podkreślił, że podczas negocjacji Węgry kierowały się zasadami lojalnej współpracy, przewidywalności i przejrzystości, do końca wykazując gotowość kompromisu, choć nie uważały wspólnego kredytu za odpowiednie rozwiązanie kryzysu. Węgry "gorącym zwolennikiem praworządności" "Kompromis z lipca 2020 r. przyjęliśmy tylko dlatego, że jesteśmy zwolennikami europejskiej solidarności i opowiadamy się za tym, by państwa potrzebujące pomocy pieniężnej mogły jak najszybciej uzyskać dostęp do funduszy" - napisał. Orban zaznaczył, że Węgry są gorącym zwolennikiem praworządności i to obecni liderzy partii rządzącej wywalczyli państwo prawa w konfrontacji z komunistyczną dyktaturą. Jednakże w ostatnich latach - jak ocenił - powoływanie się na państwo prawa podczas sporów o migrację stało się nie narzędziem prawnym, tylko politycznym i ideologicznym. "Wobec braku obiektywnych kryteriów i możliwości odwołania się nie można na tym opierać procedury karzącej państwo członkowskie" - zaznaczył. Minister sprawiedliwości: Węgier nie można zaszantażować "Choćby nie wiadomo jak głośno i często wykrzykiwać, że Węgry i Polska uniemożliwiły historyczne porozumienie, prawda jest taka, że odpowiedzialność moralna za to spoczywa na tych, którzy chcą z ominięciem unijnych traktatów, z przyczyn ideologicznych zmienić jednogłośne lipcowe porozumienie 27 szefów państw i rządów" - oświadczyła w środę węgierska minister sprawiedliwości Judit Varga na swoim profilu na Facebooku. I dodała: "Niech to będzie dla wszystkich jasne, że Węgier nie można zaszantażować". Minister zapewniła, że w razie powrotu do przyjętego jednogłośnie porozumienia lub przedstawienia nowego tekstu, wolnego od szantażu politycznego i odpowiadającego treści unijnych traktatów, "Węgry przyjmą je jako pierwsze". "Do tego czasu uczynimy wszystko, by głos Węgier i Węgrów był coraz głośniej słyszalny w całej Europie, bo uważamy, że już dawno ten czysty, szczery głos nie był tak bardzo potrzebny staremu kontynentowi jak teraz" - napisała. Varga: UE dąży do stworzenia federacji Varga zamieściła pod swym wpisem na Facebooku nagranie wywiadu, jakiego udzieliła programowi BBC HARDTalk. Komentując go, wyraziła ubolewanie, że w najbardziej bodaj znanym programie politycznym Europy wysuwano wobec Węgier tylko dobrze znane zarzuty, dotyczące m.in. "chorej demokracji", "słabnącej wolności mediów" czy Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU). Wyraziła natomiast przekonanie, że dzięki wywiadowi dla wielu europejskich przyjaciół Węgier "stało się oczywiste, iż brukselska narracja o likwidacji praworządności jest obłudna i fałszywa". Varga oceniła w wywiadzie m.in., że w UE wzmacniają się dążenia do stworzenia federacji, czego Węgry nigdy nie chciały. "Przykro mi to mówić, ale w czasach komunistycznych był taki sam wzorzec i metodologia: jeśli nie staniesz w szeregu, jeśli się nie dostosujesz ideologicznie do głównego nurtu, to jesteś karany" - oznajmiła.