W Dublinie Klaus przedstawiał się jako "eurodysydent". Spotkał się m.in. ze znanym irlandzkim eurosceptykiem i lobbystą Declanem Ganleyem - donoszą czeskie gazety na zakończenie trzydniowej wizyty Klausa. 1 stycznia 2009 roku Czechy na pół roku obejmują przewodnictwo w Unii Europejskiej. Irlandia pozostaje w centrum zainteresowania UE jako kraj, który odrzucił w referendum Traktat Lizboński. Występując na wspólnej konferencji prasowej z Ganleyem czeski prezydent mówił m.in.: "W czasach komunistycznych byliśmy całkiem szczęśliwi, kiedy zachodni politycy przybywali z wizytą do naszych dysydenckich polityków. Spotykam się z panem Ganleyem w tym samym stylu i w ten sam sposób". Irlandzki minister spraw zagranicznych Micheal Martin zarzucił w środę Klausowi w wypowiedzi dla radia RTE "niestosowną ingerencję". Przyrównanie antykomunistycznych dysydentów do eurosceptyków uznał za "śmieszne twierdzenie, bardzo płytkie i nieprawdziwe". Martin dodał, że Klaus może się prywatnie spotykać na kolacji z kim tylko chce, ale nie powinien publicznie wspierać stanowiska żadnej partii politycznej, czy aktywistów. Szef irlandzkiej dyplomacji zaznaczył, że Dublin nie zamierza wystosowywać formalnego protestu do premiera Czech Mirka Topolanka. Zastrzeżenia do postawy prezydenta zgłaszane są także w Czechach. "Ultrakonserwatywne, osobiste poglądy Klausa, które głosi on w nieodpowiedzialny sposób bez względu na swą pozycję, stwarzają nierealistyczny obraz Czech" - napisali w oświadczeniu współrządzący w Pradze Zieloni. Klaus zapowiedział już, że w okresie, gdy jego kraj będzie sprawował przewodnictwo w UE, zrezygnuje z symboli Unii, takich jak flaga, czy nieoficjalny hymn. Irlandzkie "nie" dla Traktatu Lizbońskiego Klaus nazwał "zwycięstwem wolności i rozumu nad sztucznymi, elitarnymi projektami europejskiej biurokracji".