W niedzielę na opanowanych przez prorosyjskich separatystów terytoriach Donbasu na wschodniej Ukrainie odbędą się wybory republikańskich parlamentów i szefów władz wykonawczych tzw. republik ludowych Donieckiej (DRL) i Ługańskiej (ŁRL). We wtorek minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zapowiedział, że FR uzna zorganizowane przez separatystów wybory. Z kolei rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow oświadczył, że Moskwa nie ma powodów, aby tych wyborów nie uznać. "Oświadczenia przedstawicieli rosyjskich władz, że Rosja uzna te tzw. wybory, świadczą o tym, że Rosja wciąż próbuje destabilizować Ukrainę" - powiedział sekretarz generalny NATO. Podkreślił, że sojusznicy z NATO i szersza wspólnota międzynarodowa jasno sygnalizują, że nie uznają tych tzw. wyborów. "Te wybory (...) organizowane przez uzbrojone grupy rebelianckie (...) podkopują wysiłki skierowane na znalezienie rozstrzygnięcia konfliktu" - powiedział Stoltenberg. Zaznaczył, że wybory są niezgodne z ukraińskim prawem i pozostają w sprzeczności z porozumieniami z Mińska. Wrześniowe porozumienie z Mińska, podpisane także przez przedstawicieli Federacji Rosyjskiej i dwóch samozwańczych republik, przewiduje wcześniejsze lokalne wybory w regionach Doniecka i Ługańska, zgodne z ukraińskim prawem. Tymczasem pod koniec września władze obu samozwańczych republik ogłosiły, że 2 listopada przeprowadzą swoje własne wybory. Równocześnie zapowiedziały, że w DRL i w ŁRL nie będzie wyborów do parlamentu Ukrainy, które odbyły się w minioną niedzielę, ani wyborów lokalnych zaplanowanych przez władze w Kijowie na 7 grudnia