Niektórzy obserwatorzy sądzą, iż ekipa prezydenta zaplanowała uwolnienie Łucenki, by wnieść rozłam w szeregach opozycji, która od marca prowadzi akcję "Powstań Ukraino!". Jednym z jej celów jest odsunięcie od władzy Janukowycza. Choć wypuszczenie Łucenki z więzienia było oczekiwane, wydarzenia wokół niego rozwijały się błyskawicznie. Od prośby o jego uwolnienie, wystosowanej w piątek przez rzeczniczkę praw człowieka Wałeriję Łutkowską, do wydania dekretu prezydenta minęły zaledwie dwa dni. Publicysta Witalij Portnikow powiedział w niedzielę PAP, że Łutkowska była jedynie wykonawczynią planu, który narodził się w administracji prezydenckiej. - Łutkowska jest rzeczniczką praw człowieka formalnie, lecz tak naprawdę jest zwykłym urzędnikiem administracji prezydenta. Gdy w administracji opracowano schemat uwolnienia Łucenki, nie zważając na to, że on sam kategorycznie odmawiał prośby o ułaskawienie, Łutkowska otrzymała polecenie, by wystąpić o jego uwolnienie w swoim imieniu i to polecenie wykonała - zaznaczył. Portnikow ocenia, że wyjście Łucenki na wolność to wynik obietnic złożonych przez Janukowycza na ostatnim szczycie Ukraina-UE. - Trudno mi powiedzieć, na ile strona europejska jest kategoryczna wobec wszystkich ukraińskich więźniów politycznych przed podpisaniem umowy stowarzyszeniowej z UE. Byłoby dobrze, by teraz na porządku dziennym pojawiła się sprawa uwolnienia Julii Tymoszenko - podkreślił. Była premier została skazana na siedem lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu przez jej rząd kontraktów gazowych z Rosją. Zdaniem publicysty UE nie powinna godzić się na umowę stowarzyszeniową z Ukrainą, jeśli Tymoszenko pozostanie za kratkami. - Podpisanie umowy stowarzyszeniowej będzie w tej sytuacji legitymizacją ukraińskiego reżimu autorytarnego, jednak nie wiem, czy politycy unijni zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa takiego scenariusza - powiedział Portnikow. Wołodymyr Horbacz z Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej w Kijowie również ocenił, że Janukowycz podjął decyzję o uwolnieniu Łucenki, by zmienić negatywne nastawienie zachodniej opinii publicznej wobec władz Ukrainy i siebie samego w kontekście dążeń do zawarcia umowy stowarzyszeniowej z UE. Ekspert uważa jednak, że podobna decyzja w sprawie Tymoszenko nie nadejdzie szybko. - Nie prognozowałbym pełnego uwolnienia Tymoszenko w krótkim czasie. To dopiero początek procesu wokół niej, więc można oczekiwać tylko jakichś ostrożnych sygnałów ze strony władz. Chcę także zwrócić uwagę, że i sama Tymoszenko przestała ostatnio krytykować Janukowycza tak ostro, jak poprzednio. Możemy mieć tu do czynienia z jakimś trzecim czynnikiem, który poważnie wpływa na ich stosunki. Mogę tylko przypuszczać, że na zmianę zachowania prezydenta mógł mieć wpływ skandal z dotarciem mediów zachodnich do informacji dotyczących kont bankowych w rajach podatkowych - powiedział. Zdaniem Horbacza plan uwolnienia Łucenki może zawierać element skłócenia polityków opozycyjnych, jednak ekspert sądzi, że władze mogą się tu przeliczyć. - Powrót Łucenki na scenę polityczną może być wygodny dla władz, które liczą, że uda im się skonfliktować przywódców opozycyjnych - Arsenija Jaceniuka, Witalija Kliczkę i Ołeha Tiahnyboka, którzy od wyborów parlamentarnych w październiku ubiegłego roku działają w ścisłej współpracy. Uważam jednak, że szanse na to są niewielkie. Pojawienie się Łucenki na wolności raczej wzmocni, a nie osłabi opozycję - powiedział ekspert w rozmowie z PAP. Łucenko, bohater pomarańczowej rewolucji 2004 r. i zagorzały krytyk prezydenta Janukowycza, został skazany za sprzeniewierzenie pieniędzy państwowych w czasach, gdy kierował MSW. Przyznał m.in. swemu kierowcy dodatek emerytalny o równowartości 16 tys. złotych. Opozycjonista uważa, że jego wyrok zapadł z przyczyn politycznych. Stanowisko to podziela Unia Europejska.