Władze, które wcześniej podawały większą liczbę zabitych w kataklizmie, zapewniają, że wśród zaginionych ani poszkodowanych nie ma ma żadnych cudzoziemców. Lawiny i osuwiska odcięły kilkunastu setkom turystów drogę powrotu z przełęczy na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Zwały błota, ziemi i kamieni zniszczyły odcinek 120-kilometrowej linii kolejowej Cuzco-Machu Picchu i wiele zabudowań w miejscowości Machu Picchu Pueblo. Linia kolejowa, to jedyne stałe połączenie z położonym wysoko w górach ruinami Machu Picchu. Loty śmigłowcami są w zasadzie zakazane, ze względu na ochronę środowiska. Nie ma informacji o zniszczeniach bezcennych pozostałości miasta Inków. Od piątku w tym rejonie przebywał przypadkiem prezydent Peru Alejandro Toledo, który dla zagranicznej telewizji nagrywał film o Machu Picchu. Na wieść o kataklizmie, natychmiast udostępnił na potrzeby akcji ratunkowej swój śmigłowiec. Dzięki temu, i przysłaniu śmigłowców wojskowych, z andyjskiej przełęczy ewakuowano już kilkaset osób. Maria Kralewska, właścicielka jednej z dwóch polskich agencji turystycznych, działających w Peru, powiedziała RMF, że Polaków raczej w Machu Picchu nie powinno być: - Grup turystycznych nie ma, bo akurat moi turyści są teraz gdzie indziej, a słyszałem z tej drugiej agencji, że też nie ma turystów tutaj. Jedyne co, to pojedyncze osoby. Ruiny inkaskiego miasta rozciągają się na przełęczy między andyjskimi szczytami Huayana Picchu a Machu Picchu (Wielki Szczyt) na wysokości od 2090 do 2400 m n.p.m. Miasto zwane Machu Picchu, nigdy nie zdobyte przez kolonizatorów, zachowało się do naszych czasów w znakomitym stanie. Prekolumbijskie ruiny, a także zapierające dech w piersiach wysokogórskie widoki, przyciągają wielu turystów z całego świata.