W porcie czekały służby medyczne, aby udzielić pomocy poszkodowanym ze statku. Podstawiono też autokary, którymi pasażerowie i załoga wycieczkowca zostaną zawiezieni na lotnisko lub do pobliskich kurortów. - Jesteśmy tu, by (...) zapewnić pasażerom wsparcie psychologiczne, ponieważ warunki, w których się znajdowali, były bardzo stresujące - powiedziała przedstawicielka Czerwonego Krzyża Sandra Sabury. Rzeczniczka prezydenta Seszeli Nada Francourt poinformowała, że w ostatnich dniach władze były przygotowane na ewakuację drogą powietrzną osób, które potrzebowałyby pilnej pomocy lekarskiej. - Na szczęście nie było takiej potrzeby - dodała. W poniedziałek w maszynowni wycieczkowca Costa Allegra wybuchł pożar, gdy jednostka znajdowała się na Oceanie Indyjskim 250 mil od wybrzeży Seszeli. Ogień szybko ugaszono, ale doszło do awarii zasilania. We wtorek rano francuski statek rybacki dotarł do wycieczkowca i rozpoczął holowanie w kierunku głównej wyspy Seszeli, Mahe. Na włoskim statku panowały trudne warunki. Nie działała klimatyzacja, gdy temperatura sięgała 30 stopni Celsjusza. Zamknięta była kuchnia, nie funkcjonowały też toalety. Kilka razy dziennie z helikoptera zrzucane były na pokład wycieczkowca skrzynki z artykułami pierwszej potrzeby. Na statku znajdowało się 636 pasażerów i 413 członków załogi. Armator jednostki, Costa Crociere, ogłosił, że wśród pasażerów są głównie Włosi i Francuzi. Na wycieczkowcu jest też troje Polaków - dwoje turystów i członek załogi. Znacznie większy statek Costa Concordia, należący do tego samego armatora, uległ katastrofie 13 stycznia u wybrzeży Toskanii. Zginęły 32 osoby.