Jak przekazał jego syn, Benjamin Ferencz zmarł we śnie w piątek wieczorem w Boynton Beach na Florydzie. - Gdyby mój ojciec mógł złożyć ostatnią deklarację, jestem pewien, że brzmiałaby ona: prawo a nie wojna - powiedział Donald Ferencz. Muzeum Holokaustu w opublikowanym na Twitterze oświadczeniu stwierdziło, że "dzisiaj świat stracił przywódcę w dążeniu do sprawiedliwości dla ofiar ludobójstwa i podobnych zbrodni". Zmarł Benjamin Ferencz. "Nigdy nie zapomnę widoków pieców krematoryjnych" Ferencz urodzony w żydowskiej rodzinie w Transylwanii w roku 1920 wyemigrował jako dziecko z rodzicami do Nowego Jorku uciekając przed szerzącym się antysemityzmem. Ukończył tam studia prawnicze na prestiżowym uniwersytecie Harvarda a po wybuchu II wojny światowej został zmobilizowany do armii USA i brał m. in. udział w lądowaniu wojsk alianckich w Normandii w czerwcu 1944 r. Później, wykorzystując swoje wykształcenie prawnicze, zajął się badaniem niemieckich zbrodni wojennych. Odwiedził wkrótce po wyzwoleniu hitlerowskie obozy koncentracyjne w Ohrdruf i Buchenwaldzie. Skala popełnionych tam zbrodni wywarła na nim tak wstrząsające wrażenie, że poświęcił się całkowicie ściganiu niemieckich zbrodniarzy wojennych. "Nigdy nie zapomnę widoku pieców krematoryjnych, stosów zwłok spiętrzonych jak drewno opałowe. Tych bezbronnych wychudzonych szkieletów z oznakami chorób" - napisał Ferencz w 1988r. Po zakończeniu służby w armii został włączony do grupy amerykańskich prokuratorów, którzy oskarżali niemieckich zbrodniarzy na Procesach Norymberskich w latach 1945-49.