Na moście w czasie katastrofy znajdowało się około 60 samochodów. - Na tym etapie mamy potwierdzonych dziewięć ofiar śmiertelnych, ale spodziewamy się, że ten bilans wzrośnie - powiedział szef straży pożarnej Jim Clack. Dodał, że akcję ratunkową przerwano po zapadnięciu zmroku. Na moście, który zawalił się w środę o godz. 18.05 czasu miejscowego (1.05 w nocy czasu polskiego), znajdowały się setki pojazdów, z czego około 50 wpadło do rzeki. Stoczyły się 18 metrów w dół. Do katastrofy doszło w godzinach szczytu. Jak opowiadają świadkowie, najpierw usłyszano dudniący odgłos, a w chwilę potem most, zawieszony około 25 metrów nad powierzchnią wody, złamał się w kilku miejscach i zawalił. Na moście, będącym fragmentem autostrady międzystanowej 35 West, znajdowały się m.in. dwa autobusy szkolne, ale wszystkie dzieci, w sumie około 60, udało się uratować. Część jednak jest rannych, w tym dwoje ciężko. Telewizja amerykańska pokazuje obrazy zwalonego mostu, na którym wciąż widać część samochodów, niektóre zmiażdżone w miejscach pęknięć i złamań betonowej konstrukcji. Jedna z ciężarówek stanęła w ogniu. Wszyscy ludzie znajdujący się w czasie katastrofy na moście zostali stamtąd ewakuowani. Nieznane są na razie przyczyny zawalenia się mostu. Władze wykluczają jednak zamach terrorystyczny. Most, zbudowany w 1967 r., przeszedł ostatnią kontrolę techniczną w 2006 r. W czasie katastrofy prowadzono na nim roboty drogowe, ale tylko na nawierzchni. Gubernator stanu Minnesota, Tim Pawlenty powiedział na konferencji prasowej, że nie stwierdzono "żadnego defektu ani żadnego problemu" w strukturze mostu. Podejrzewa się jednak przeciążenie i zmęczenie materiału. Senator republikański reprezentujący stan, Norm Coleman, określił katastrofę jako "zupełnie niezrozumiałą". Straż Przybrzeżna zamknęła odcinek rzeki Missisipi, na którym poszukuje się ofiar. Do akcji zaangażowano płetwonurków. Ogłoszono numer gorącej linii, na którą można dzwonić z donacjami dla ofiar. Z powodów bezpieczeństwa sprawdza stan innych mostów.