McCabe rezygnuje z pracy na kilka tygodni przed przewidzianym terminem; w marcu miał przejść na emeryturę. Teraz okazuje się, że do tego czasu będzie przebywał na urlopie - podaje NBC. W ubiegłym tygodniu media w USA podały, że po atakach i naciskach prezydenta mianowany przez niego szef FBI postanowił wymienić część najwyższych rangą urzędników swego Biura, związanych z jego poprzednikiem Jamesem Comeyem, którego Trump zwolnił w maju. Wszystko wskazywało jednak na to, że stanowisko zachowa szczególnie często atakowany przez prezydenta McCabe. Prokurator generalny Jeff Sessions na życzenie Trumpa naciskał na obecnego szefa agencji, by pozbył się McCabe'a, ale Christopher Wray zagroził, że złoży rezygnację, jeśli jego zastępca zostanie zwolniony. Trump wielokrotnie atakował go na Twitterze; już w lipcu napisał: "Dlaczego prokurator generalny Sessions nie zastąpi kimś (...) McCabe'a?". Biały Dom skomentował odejście McCabe'a informując, że prezydent nadal podtrzymuje swe wcześniejsze wypowiedzi na jego temat, ale nie miał nic wspólnego z rezygnacją wiceszefa FBI, ma natomiast "pełne zaufanie" do Wraya. Trump i Republikanie w Kongresie przypuszczają ostatnio ataki na FBI w związku ze śledztwem prokuratora specjalnego Roberta Muellera, który bada sprawę ingerencji Rosji w wybory w USA oraz ewentualnej zmowy sztabu Trumpa z przedstawicielami Kremla, a teraz przygotowuje się do przesłuchania samego prezydenta. McCabe - jak i większość najwyższej rangi przedstawicieli FBI - jest oskarżany przez Partię Republikańską (GOP) o złe nastawienie do Trumpa. Ataki na FBI nasiliły się, gdy ujawniono serię sms-ów agenta Petera Strzoka, którego w związku z tym wyłączono z zespołu Muellera. Strzok niepochlebnie wyraził się o wielu politykach obydwu amerykańskich partii, a Trumpa nazywał "idiotą".