Oznacza to, że jeśli ciągnący się od listopada ubiegłego roku spór o wynik wyborów w stanie Minnesota zostanie ostatecznie (co wydaje się niemal pewne) rozstrzygnięty na korzyść demokratycznego kandydata Ala Frankena, Demokraci będą mieli w Senacie większość 60 mandatów (na 100). Pozwoli to im przeforsować każdą ustawę bez obawy o tzw. filibuster, czyli obstrukcję parlamentarną - niedopuszczanie przez opozycję do głosowania nad ustawą przez niekończące się przemówienia. Prezydent Barack Obama powiedział, że Specter ma jego "pełne poparcie". Dodał, że Demokraci są "podekscytowani", mając go w swoich szeregach. Specter, umiarkowany Republikanin, w przeszłości stanowy prokurator generalny, od dawna zajmował w wielu sprawach stanowisko odmienne od kierownictwa i większości swojej partii, zdominowanej przez konserwatystów. Jest zwolennikiem prawa kobiet do aborcji, a za rządów prezydenta George'a W. Busha występował przeciw próbom umacniania władzy wykonawczej kosztem Kongresu i metodom walki z terroryzmem krytykowanym jako sprzeczne z prawem międzynarodowym. Ostatnio, jako jeden z zaledwie trojga senatorów republikańskich, głosował za rządowym planem pobudzenia gospodarki kosztem 787 miliardów dolarów z budżetu państwa. Z uwagi na podeszły wiek i długi staż w Kongresie zajmował wpływowe stanowisko najstarszego rangą Republikanina w Komisji Wymiaru Sprawiedliwości Senatu. W oświadczeniu senator stwierdził, że "uważa obecnie swoją filozofię polityczną za bardziej zgodną z Demokratami niż Republikanami". Komentatorzy wyrażają opinię, że do zmiany partii skłonił Spectera głównie fakt, iż według sondaży nie miał szans w prawyborach w Partii Republikańskiej z rzucającym mu wyzwanie konserwatywnym politykiem w Pensylwanii. Zwraca się też uwagę, że dezercja Spectera - jak ją określają Republikanie - jest kolejnym sygnałem tracenia przez nich wszelkich wpływów na wschodnim wybrzeżu USA; niemal całkowicie dominują tam teraz Demokraci.