Bułgaria i Serbia zawarły z Rosją umowy energetyczne, zdaniem obserwatorów uzależniające je od dostaw rosyjskich surowców. W miniony piątek Sofia i Moskwa podpisały osiem porozumień, w tym kluczowe umowy w dziedzinie energetyki, o łącznej wartości ponad 5,3 mld euro. Najważniejszy dokument, którego wynegocjowanie trwało niemal do ostatniej chwili, dotyczy udziału Bułgarii w rosyjsko-włoskim projekcie gazociągu po dnie Morza Czarnego - South Stream (Południowy Strumień). Koszt jego budowy na bułgarskim odcinku wyniesie ok. 1,4 mld euro, a po zakończeniu inwestycji Bułgaria będzie otrzymywać rocznie ok. 300 mln dolarów tytułem opłat tranzytowych. Surowiec popłynie rurociągiem po dnie morskim przez Bułgarię do Europy Środkowej oraz na Bałkany, a stamtąd do Włoch. W piątek Rosja i Serbia podpisały pakiet porozumień, na mocy których rosyjski Gazprom przejmie 51 proc. akcji serbskiego, państwowego koncernu naftowego NIS (Naftna Industrija Serbije). W zamian za to rosyjski monopolista poprowadzi przez Serbię jedną z odnóg gazociągu South Stream. South Stream uważany jest za konkurenta dla projektowanej magistrali Nabucco, popieranej przez Unię Europejską i USA. Rurą tą przez Gruzję i Turcję do Europy Środkowej miałoby płynąć paliwo z Azerbejdżanu i Azji Środkowej. Jego dostawami zainteresowana jest m.in. Polska. "Amerykańska strona ostrzegała, że Moskwa uzyska polityczny wpływ poprzez kontrolowanie zasobów energetycznych w Serbii i regionie i wyraziła negatywną opinię na temat ekonomicznych warunków budowy gazociągu South Stream" - podały serbskie źródła dyplomatyczne powołując się na rozmowy z dyplomatami USA w Belgardzie. "Pytali, czy braliśmy pod uwagę wszystkie strategiczne skutki: możliwą gospodarczą zależność i możliwość politycznej kontroli. Byli zaniepokojeni decyzją Bułgarii przyłączenia się do budowy gazociągu z Gazpromem, gdyż to podkopuje próby zróżnicowania dostaw gazu do Europy" - cytuje Reuters serbskich dyplomatów.