Siły policyjne, wspierane przez transporter opancerzony i śmigłowiec, kilkakrotnie wzywały demonstrantów do rozejścia się. Po godz. 23 (czasu lokalnego) policja użyła granatów z gazem łzawiącym, by rozproszyć tłum, mniej liczny niż podczas protestów w niedzielę. Do tej kolejnej konfrontacji policji i demonstrantów doszło w pobliżu miejsca, gdzie policjant zastrzelił 18-letniego Michaela Browna. Po jego śmierci w Ferguson wybuchły zamieszki. W poniedziałek gubernator stanu Missouri nakazał, by w przywróceniu spokoju w miasteczku pomogła Gwardia Narodowa. Według ustaleń rodziny Browna do młodzieńca, który nie był uzbrojony, oddano co najmniej sześć strzałów, a dwa otrzymał on w głowę. W Ferguson, gdzie 70 proc. mieszkańców stanowią Afroamerykanie w ubiegłym roku 93 proc. wszystkich przypadków aresztowań oraz 92 proc. rewizji w domach dotyczyło właśnie Afroamerykanów. W miasteczku władzę sprawują niemal wyłącznie biali. Tylko 6 proc. funkcjonariuszy policji to osoby czarnoskóre.