Ostatni z górników wyjechał na zewnątrz dostarczoną przez marynarkę wojenną USA kapsułą o godzinie 2.40 nad ranem czasu lokalnego (8.40 czasu polskiego). Górnicy są zziębnięci, wygłodzeni, cierpią na chorobę kesonową spowodowaną przez wysokie ciśnienie powietrza panujące w grocie. Zaraz po wyciągnięciu przeniesiono ich na noszach do ambulatorium na badania, potem trafią do komór dekompresyjnych. W nich górnicy muszą przejść specjalną kwarantannę ciśnieniową. W zalewanej komorze panuje ciśnienie takie, jak na głębokości kilkunastu metrów pod powierzchnią wody. Górnicy zostali odcięci na głębokości 73 metrów. By ich wydobyć, wywiercono szyb ratowniczy o przekroju 66 centymetrów, przez który spuszczono specjalną kapsułę. Kapsuła jest wyposażona w urządzenia mierzące poziom tlenu, metanu, kamery i telefon. Już wczoraj za pośrednictwem urządzenia telekomunikacyjnego opuszczonego przez wywiercony otwór udało się nawiązać kontakt z uwięzionymi. Z górnikami rozmawiała ekipa ratunkowa. Otwór do komory, w której znajdowali się górnicy, przewiercono wczoraj o 22.15 czasu miejscowego. Do wypadku doszło w nocy ze środę na czwartek. Górnicy przez pomyłkę przewiercili ścianę do opuszczonego chodnika zalanego przez wody podziemne. Miejsce to było błędnie oznaczone na mapach. Zdaniem ekspertów, to niemal cud, że ci ludzie przeżyli. Spędzili trzy dni w częściowo zalanej wodą komorze o wysokości niespełna półtora metra. Walczyli z zimnem, głodem, ze zmęczeniem, wysokim ciśnieniem powietrza sprężanego przez masy wody i ze strachem. Na szczęście ratunek przyszedł na czas.