Istnieje więc groźba, że nie będzie miał kto pisać dialogów do popularnych telewizyjnych oper mydlanych. Na jakim etapie są rozmowy i czy faktycznie groźba strajku jest realna - nie wiadomo. Obie strony zgodziły się bowiem na niemal całkowitą blokadę informacyjną. Jeden ze scenarzystów wyjaśnił, że informacyjne embargo jest konieczne, aby strony prowadziły bezpośrednie rozmowy, a nie skupiały się na wygłaszaniu oświadczeń dla mediów. - Jeśli z kimś się rozmawia, jest jakaś komunikacja, a jeśli jest komunikacja, jest szansa na porozumienie - wyjaśnia hollywoodzki scenarzysta. Ostatnia runda targów o nowe kontrakty rozpoczęła się w drugiej połowie kwietnia. Wtedy różnice między obu stronami sięgały - bagatela - 100 milionów dolarów. Nie wiadomo, o ile udało się je zmniejszyć. Wiadomo jedynie, że jednym ze spornych punktów nadal pozostaje między innymi kwestia przyszłości tak zwanych filmów video na żądanie, zamawianych i oglądanych za pośrednictwem Internetu.