W momencie postawienia zarzutów trzy czwarte żołnierzy pełniło jeszcze czynną służbę. Ponad połowa morderstw została popełniona przy użyciu broni palnej, a około 25 zarzutów dotyczyło spowodowania śmierci podczas jazdy po pijanemu lub z naruszeniem przepisów ruchu drogowego. Jedna trzecia ofiar to małżonki, narzeczone, dzieci lub inni krewni żołnierzy i weteranów, a jedna czwarta - koledzy z wojska. Jak obliczył dziennik, od rozpoczęcia inwazji w Afganistanie w 2001 r. liczba morderstw, w które zamieszani byli wszyscy amerykańscy żołnierze pełniący służbę i nowi weterani, wzrosła o 89 proc. w porównaniu z okresem 6 lat poprzedzających inwazję - ze 184 do 349. Dane te nie pochodzą z oficjalnych statystyk, bo nie prowadzi ich ani Pentagon, ani Departament Sprawiedliwości. Dziennik uzyskał je, kompilując dane m.in. z prasy, policji i sądów. Rzecznik amerykańskich sił zbrojnych Les Melnyk zakwestionował sens porównywania danych sprzed inwazji i po jej rozpoczęciu w oparciu m.in. o doniesienia mediów, twierdząc, że wzrost liczby morderstw można wyjaśnić "wzrostem wiedzy dziennikarzy na temat działań wojska po zamachach z 11 września 2001 r.". Zdecydowana większość sprawców nie miała na koncie wcześniejszych konfliktów z prawem. W rozmowach z krewnymi weteranów, do których dotarł "NYT", przewijała się opinia, że wrócili oni z wojny "bardzo zmienieni", nadużywali substancji odurzających i byli niezrównoważeni emocjonalnie. W Iraku stacjonuje obecnie ok. 160 tys. żołnierzy amerykańskich, a w Afganistanie - ok. 27 tys.