Do niebezpiecznej sytuacji doszło w niedzielę ok. godz. 22. Tony Luu wraz z dwojgiem znajomych próbował skorzystać z windy w swoim bloku i oszacować straty w swoim mieszkaniu po ulewnych deszczach. Gdy tylko drzwi na parterze się zamknęły, do środka przez szyby wentylacyjne zaczęła wlewać się woda. - To było jak z filmu. Jednak gdy woda dotarła na wysokość naszych brzuchów pomyśleliśmy: Ok, jest poważnie - powiedział Luu stacji ABC13.Jego przyjaciele zaalarmowali zarówno policję, jak i sąsiadów z bloku. Luu poprosił o pomoc również swojego znajomego pracującego jako serwisant w apartamentowcu. - Jeżeli nam nie pomożesz, zginiemy - powiedział mu przez telefon. "Drogi i parkingi pod wodą" Ostatecznie grupa została uwolniona wspólnymi siłami przez brata Luu, współlokatora mężczyzny oraz trzecią osobę. Woda sięgała uwięzionym powyżej ramion. - Dosłownie wypływaliśmy z windy - dodawał uratowany mężczyzna. Ulewne deszcze nawiedziły Nebraskę w weekend. Doprowadziło to do powodzi błyskawicznych. Burzom towarzyszył wiatr o prędkości 60 km na godzinę oraz opady gradu.Pod wodą znalazły się m.in. drogi i parkingi. Żywioł doprowadził do przerw w dostawach prądu dla co najmniej 18 tys. mieszkańców.