Wdowy po generale Bronisławie Kwiatkowskim i prezesie Narodowego Banku Polskiego Sławomirze Skrzypku z rozżaleniem mówiły o przebiegu śledztwa w sprawie katastrofy, a także o postawie władz RP wobec rodzin osób, które zginęły przed dwoma laty pod Smoleńskiem. W trakcie niedzielnego spotkania w wypełnionym po brzegi audytorium Centrum Polsko-Słowiańskiego (CPS) na Greenpoincie Dorota Skrzypek podkreślała, że wbrew wcześniejszym zapewnieniom w sekcji zwłok ofiar uczestniczyli tylko lekarze rosyjscy. Zakwestionowała wyjaśnienia władz polskich, które odmawiają ze względów sanitarnych przeprowadzenia kolejnych ekshumacji. Skrzypek krytykowała argumenty b. minister zdrowia Ewy Kopacz, która usiłowała tłumaczyć decyzję tym, że nikt nie wystąpił do niej o to na piśmie. Zwracała też uwagę na duże nieścisłości w niekompletnej - jej zdaniem - dokumentacji. Według wdowy po prezesie NBP prokuratura w Warszawie nie może wielu rzeczy uczynić, gdyż nie ma wszystkich niezbędnych materiałów dotyczących katastrofy. - Także my nie możemy wszystkiego mówić, bo obowiązuje nas tajemnica śledztwa - dodała Skrzypek. Krystyna Kwiatkowska wyraziła zdziwienie, że 15 sierpnia 2010 r., w kilka miesięcy po katastrofie, podczas uroczystości Święta Wojska Polskiego nie było dla uhonorowania zmarłych minuty ciszy ani nikt nie wspomniał o generałach, którzy zginęli w samolocie. Była zaszokowana - jak to określiła - brakiem taktu ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, który powiedział, że jej mąż "ma (na cmentarzu) bardzo ładne miejsce i ogląda cały Kraków z góry". - Dlaczego tak się dzieje, że my, żony generałów, musimy jeździć po świecie, by zadbać o honor Wojska Polskiego? - pytała. Była też zaskoczona, że jej mąż, który zginął w katastrofie, nie był przez MON ubezpieczony. "Rząd nas lekceważy" Pytana o cel swej wizyty w USA Kwiatkowska powiedziała, że nie może się pogodzić z kłamstwami, które mają miejsce w Polsce na temat tragedii smoleńskiej. - Bardzo dużo jest wątpliwości, które zgłaszamy, a nasz rząd nie chce tego słuchać, lekceważy nas - powiedziała. Mówiła też, że przybyła do USA, by wesprzeć profesora Wiesława Biniendę, który podczas spotkania opowiadał o swoich badaniach podważających ustalenia raportów MAK oraz komisji Jerzego Millera. Binienda, doktor inżynierii mechanicznej na Wydziale Inżynierii Cywilnej Uniwersytetu Akron w stanie Ohio, przedstawił zgromadzonym analizę uderzenia samolotu w brzozę o grubości 44 centymetrów. W oparciu o przeprowadzone wcześniej symulacje wykazywał m.in., że gdyby doszło do takiego uderzenia lewym skrzydłem, drzewo musiałoby się rozłamać na dwie części, a samolot mógłby ze zniszczoną krawędzią przednią lecieć dalej. Zgodnie z wszelkim prawdopodobieństwem, zaznaczył profesor, skrzydło Tu-154 urwało się dopiero w odległości 70 metrów za drzewem, na wysokości co najmniej 26 metrów. - Tak się składa, że dwa drgnięcia przyspieszenia w raporcie MAK zgadzają się z miejscem urwania skrzydła, które ja przewiduję, a co nastąpiło w niecałą sekundę, czyli 70 metrów za brzozą - wyjaśniał naukowiec. Także zdaniem reprezentującej rodziny smoleńskie mecenas Marii Szonert-Biniendy śledztwo smoleńskie przeprowadzono nierzetelnie. Jak twierdziła, przede wszystkim teza o błędzie pilota została narzucona z góry, a standardy dochodzenia w sprawie wypadków lotniczych zostały pogwałcone. Za nieprawdziwe i niewłaściwe uznała konkluzje wynikające z wadliwego - jej zdaniem - śledztwa. "Jestem wzruszona reakcją Polonii" Zgromadzona w sali CPS publiczność przyłączała się do krytyki władz RP za niewłaściwe prowadzenie dochodzenia i niezrozumiałą wiarę w wyjaśnienia władz rosyjskich. Demonstrowano oburzenie, że w sprawie katastrofy nie zajęło stanowiska NATO. Padały też apele o mobilizację Amerykanów polskiego pochodzenia o mocniejsze naciski na ustawodawców w USA, by doprowadzili do śledztwa z udziałem międzynarodowych ekspertów. Uczestnicy spotkania zgotowali owację na stojąco zarówno wdowom po ofiarach katastrofy, jak też autorom prezentacji. - Jestem wzruszona reakcją Polonii i wszystkimi działaniami, które podejmowała już wcześniej, po katastrofie smoleńskiej. Przyjechałam m.in. po to, by Polonii w Nowym Jorku w imieniu rodzin smoleńskich z całego serca podziękować za ich zaangażowanie - powiedziała Dorota Skrzypek. Podobne spotkanie Krystyny Kwiatkowskiej, Doroty Skrzypek, profesora Wiesława Biniendy i mecenas Marii Szonert-Biniendy odbyło się, także z udziałem tłumów, w Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark w stanie New Jersey. Inicjatorami spotkań był Klub "Gazety Polskiej" na Greenpoincie oraz Kongres Polonii Amerykańskiej w New Jersey.