Jerry Jouret, 81-letni były pracownik NASA, wybrał się pod koniec lutego do domku w górach w Big Pine (Kalifornia, USA). Kiedy wybrał się w drogę powrotną do domu w stanie Nevada, która miała mu zająć cztery godziny, zastała go burza śnieżna. Senior zakopał się autem w zaspie i początkowo nie mógł wezwać pomocy. Rogaliki, biszkopty i śnieg 81-latek nie wpadł jednak w panikę i postanowił zastosować w praktyce to, czego nauczył się z jednego z reality show, dotyczącego przetrwania, który oglądał razem z żoną. Mężczyzna miał na sobie tylko cienką kurtkę, wykorzystał więc do ogrzewania się kołdrę, którą miał w samochodzie oraz ręcznik. Przez trzy i pół dnia mężczyzna zdołał uruchamiać auto co jakiś czas, by włączyć ogrzewanie, jednak później rozładował mu się akumulator. Przez sześć dni, kiedy tkwił uwięziony w samochodzie do jedzenia miał kilka rogalików i biszkoptów, a za picie posłużył mu rozpuszczony śnieg. Uratowany po sześciu dniach Żona mężczyzny zgłosiła jego zaginięcie, kiedy nie dotarł do domu. Akcję poszukiwawczo-ratunkową opóźniały bardzo trudne warunki pogodowe. W końcu mężczyźnie czwartego dnia udało się wezwać pomoc, kiedy podłączył telefon do drona. Wówczas ratownicy mogli ustalić jego lokalizację, ale dotarli do niego dopiero po dwóch dniach. Przy pomocy helikoptera został on ewakuowany z auta i przewieziony do szpitala. Tam okazało się, że senior jest całkowicie zdrowy. - Ta cała sprawa jest po prostu cudem - powiedział BBC Christian Jouret, wnuk 81-latka.