Policja nie zna motywów piątkowego incydentu na lotnisku, ale nie wyklucza zagrożenia terrorystycznego - poinformował agencję AP jeden policjantów. - Podeszliśmy do sprawy poważnie, nie tylko ze względu na tę substancję, którą starano się wnieść na pokład samolotu, lecz również ze względu na zbliżającą się 10. rocznicę ataków z 11 września - dodał policjant. Incydent wyszedł na jaw, gdy pracownicy Zarządu Bezpieczeństwa Transportu (TSA) zaalarmowali policję po tym jak wykryli w bagażu podręcznym 51-letniej Etiopki, Luwizy Daman, podejrzany przedmiot. Policja opisała przedmiot jako "organiczną substancję zamkniętą w opakowaniu, do którego przymocowany był telefon komórkowy". Wyglądu opakowania nie potrafili opisać. Zespół pirotechników i ekspertów od materiałów wybuchowych stwierdził, że przedmiot nie był niebezpieczny i nie mógł nikogo zranić. Daman zeznała, że przedmiot został jej przekazany przez znajomego i miała go doręczyć komuś w Des Moines, stolicy stanu Iowa. Policja zatrzymała także dwóch znajomych Daman, również pochodzenia afrykańskiego i prowadzi dalsze dochodzenie w tej sprawie.