Polscy prokuratorzy zaprzeczają, by oprócz nich ostrzelanie afgańskiej wioski przez polskich żołnierzy wyjaśniały stacjonujące w Afganistanie międzynarodowe siły ISAF. Co innego wynika z informacji "Newsweeka". Rozmówcy "Newsweeka" twierdzą, że meldunki w tej sprawie trafiły nawet do kwatery głównej NATO. Prokuratura może to łatwo sprawdzić. Wystarczy, że przesłucha ówczesnego polskiego oficera łącznikowego w NATO, który, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, jest gotów to potwierdzić. Oskarżeni żołnierze służyli pod dowództwem amerykańskim. Jest więc oczywiste, że Amerykanie wnikliwie sprawdzili, co się działo pod ich rozkazami. "Newsweek" posiada kopię raportu podpisanego przez płk. Fernadeza. Oficer relacjonuje w nim spotkanie z przedstawicielami wioski, w którym wziął udział następnego dnia po ostrzale. Z raportu wynika jednoznacznie, że Amerykanie nadali sprawie Nangar Khel numer, czyli sygnaturę. Oznacza to, że ją skatalogowali i wyjaśniali. Ich zdaniem tragedia była skutkiem nieszczęśliwego wypadku. Polska prokuratura wojskowa nie postarała się jednak o zdobycie dokumentacji zdarzenia zgromadzonej przez Amerykanów i ISAF.