Rakieta, napędzana przez nowe wyprodukowane w Rosji silniki, wystartowała z bazy <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nasa,gsbi,1472" title="NASA" target="_blank">NASA</a> na Wallops Island, położonej u wybrzeży stanu Wirginia. Rakieta transportuje kapsułę towarową Cygnus z ważącym 2400 kg ładunkiem dla załogi stacji. Kapsuła ma przez kilka dni krążyć na orbicie okołoziemskiej i przycumować do stacji dopiero w niedzielę. Wcześniej bowiem, w piątek, do stacji ma przycumować rosyjski pojazd Sojuz z trzema nowymi członkami załogi stacji. Sojuz ma wystartować z kosmodromu Bajkonur, w Kazachstanie, w środę. Był to pierwszy start Antaresa od 2 lat. W październiku 2014 roku rakieta tego typu eksplodowała kilka sekund po starcie niszcząc wyrzutnię i cały ładunek. Przyczyną awarii były starego typu niesprawne silniki, również pochodzące z Rosji. Ostatnia misja ma kluczowe znaczenie dla NASA Orbital ATK rozpoczął po tym niepowodzeniu prace przy rekonstrukcji rakiety i wyposażeniu jej w nowe silniki. Przez ten czas wysłała na ISS dwie kapsuły Cygnus korzystając z rakiet nośnych Atlas. Ostatnia misja ma kluczowe znaczenie dla NASA, coraz bardziej zależnej od prywatnych firm, po wycofaniu w 2011 roku z eksploatacji promów kosmicznych. Poniedziałkowy start miał tym większe znaczenie, bowiem 1 września eksplodowała na wyrzutni rakieta Falcon 9, należąca do firmy SpaceX miliardera <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-elon-musk,gsbi,1288" title="Elona Muska" target="_blank">Elona Muska</a>. Zniszczony został wówczas izraelski satelita telekomunikacyjny wartości 200 mln dolarów. Stacja ISS, której budowa pochłonęła dotychczas 200 mld dolarów, krąży po orbicie na wysokości ok. 400 km nad Ziemią.