Do tragedii doszło w miejscowości Muncie w amerykańskim stanie Indiana. We wtorek po południu ratownicy znaleźli pięcioletnią dziewczynkę z raną postrzałową głowy w jej domu. Została zabrana do szpitala, a tam stwierdzono jej zgon. "Kluczyk znajdował się w zamku sejfu" Matka dzieci, Kimberly Grayson, zeznała, że podczas zajścia "zrobiła pięciominutową drzemkę". W sypialni znajdował się też sejf, w którym wraz z mężem trzymała dwa naładowane pistolety. Sprawca zajścia, sześcioletni syn pary, powiedział policji, że kluczyk znajdował się w zamku sejfu. Przekręcił go, popchnął drzwiczki, a one się otworzyły. Z sejfu wyjął jeden z pistoletów, a następnie, podczas zabawy bronią, przypadkowo postrzelił siostrę. Według zeznań rodziców dzieci, chłopiec otwierał już wcześniej sejf. Jak powiedziała policji matka chłopca, wraz z mężem zabierali też sześciolatka na strzelnicę, "żeby nauczyć go strzelać z pistoletu". "Ściany domu w odchodach" Policja określiła warunki życia w miejscu zamieszkania rodziny jako "godne ubolewania". Jedzenie, śmieci, odchody zwierząt i meble były rzekomo porozrzucane po całym domu. Ściany były ubrudzone odchodami, a dzieci spały na podłodze na poplamionych materacach, bez prześcieradeł i koców - stwierdzili śledczy. Rodzice zostali aresztowani. - 28-letni Jacob i 27-letnia Kimberly zostali wstępnie oskarżeni o zaniedbanie osoby pozostającej na utrzymaniu, co doprowadziło do jej śmierci i trzy inne zarzuty zaniedbania - przekazała zastępca komendanta policji w Muncie Melissa Criswell, cytowana przez Daily Mail. Mężczyzna opuścił areszt po wpłaceniu 65 tys. dolarów kaucji, natomiast kobieta nadal przebywa w areszcie. Żadne z nich nie miało wcześniej zarzutów.