Władze stanowe Florydy oszacowały wartość transakcji na ponad milion dolarów. Fish and Wildlife Conservation Commission (Komisja ds. Ochrony Ryb i Dzikiej Przyrody) powiadomiła, że kłusownicy ustawili niemal 10 tys. pułapek i schwytali w ciągu trzech lat 3600 wiewiórek. Fałd skóry między przednimi a tylnymi kończynami pozwala im przemieszczać się lotem ślizgowym. Według portalu telewizji NBC sześciu podejrzanych zostało aresztowanych, a jeden się ukrywa. Oskarżeni są m.in. o ściąganie haraczy, pranie brudnych pieniędzy i handel skradzioną własnością. O nielegalnym zastawianiu sideł powiadomił władze zaniepokojony procederem mieszkaniec hrabstwa Marion. Śledczy odkryli, że zwierzęta zostały sprzedane handlarzowi dzikimi zwierzętami z siedzibą w Bushnell na Florydzie. Twierdził on, że polatuchy zostały wyhodowane w niewoli. Nie tylko wiewiórki - Wiewiórki zostały następnie przewiezione wynajętymi samochodami do Chicago, gdzie prawdziwe źródło pochodzenia zwierząt było dalej ukrywane. Nieświadomy nielegalnego procederu międzynarodowy eksporter wywiózł je do Azji - poinformowali urzędnicy stanowi. Prowadzący dochodzenie inspektorzy ustalili również, że podejrzani o przestępstwa handlowali więcej niż jednym gatunkiem. - Chronione żółwie słodkowodne i aligatory zostały nielegalnie schwytane, a w transakcjach brały udział pozornie legalnie funkcjonujące licencjonowane firmy. (...) Sfałszowane dokumenty ukrywały, że były to okazy dzikiej przyrody - stwierdziła komisja prowadząca dochodzenie pod kierunkiem majora Granta Burtona. - Ci kłusownicy mogli dokonać poważnych szkód dzikiej populacji Florydy - powiedział Burton, dodając, że przepisy dotyczące ochrony przyrody chronią cenne zasoby naturalne stanu przed nadużyciami.