Chodzi o to, wyjaśniają PAP źródła w Kongresie, by do całościowej reformy imigracyjnej, która ma wyznaczyć drogę do legalizacji pobytu i uzyskania obywatelstwa przynajmniej części z 11 milionów nielegalnych imigrantów, dołożyć zapisy z projektu ustawy promującej turystykę. Ta zgłoszona w Kongresie już w marcu ustawa proponuje tak zmienić kryteria programu bezwizowego, żeby spełniała je Polska. - Jesteśmy optymistyczni, że uda się to włączyć. Leży to teraz w rękach tych parlamentarzystów - zarówno w Izbie Reprezentantów jak i Senacie - którzy opracowują projekt - powiedziano PAP w biurze jednego z kongresmenów od lat zaangażowanych na rzecz zniesienia obowiązku wizowego dla Polaków podróżujących do Stanów Zjednoczonych. Jak zapowiadał w piątek "New York Times" projekt reformy powinna już w przyszłym tygodniu przedstawić pracująca od stycznia ponadpartyjna grupa ośmiu prominentnych senatorów. Wiodącą rolę w grupie odgrywa Demokrata Charles Schumer z Nowego Jorku, jeden z liderów Partii Demokratycznej, chwalony za kompromisowe podejście w rozmowach z Republikanami, tak by zwiększyć szanse reformy imigracyjnej. "Jeśli ta reforma przejdzie w Kongresie, to mało kto będzie miał w tym tak duże zasługi jak Schumer" - ocenia "NYT". To właśnie Schumer na spotkaniu z amerykańską Polonią przy okazji parady w Buffalo 1 kwietnia obiecał, że będzie zabiegał, by włączyć Polskę do programu o ruchu bezwizowym w ramach reformy imigracyjnej, co umożliwi Polakom podróżowanie do USA i stanu Nowy Jork. W komunikacie prasowym wydanym po tym wydarzeniu, Schumer zapewniał, że "Polska to jeden z naszych najlepszych sojuszników w Europie i powinna być włączona do rozmów o naszej całościowej reformie imigracyjnej, by pobudzić turystykę między naszymi dwoma krajami". Wskazywał też na zasługi polskich żołnierzy, którzy walczyli u boku amerykańskich w Iraku i Afganistanie. Jeśli nawet Schumer przekona pozostałą siódemkę senatorów, by włączyć kwestię wiz do reformy, to droga do pozytywnego dla Polski rozwiązania jest wciąż daleka. Niepewne są bowiem losy samej reformy imigracyjnej, która nawet jeśli przejdzie w Senacie, może nie uzyskać poparcia w zdominowanej przez Republikanów Izbie Reprezentantów. Niewykluczone też, że w drodze międzyizbowych negocjacji pozytywne dla Polski zapisy zostaną usunięte. Republikanie są w sprawie reformy imigracyjnej bardzo podzieleni. Ci bardziej umiarkowani, jak senator John McCain, są za, wyciągając lekcję ze sromotnej porażki w listopadowych wyborach prezydenckich. Aż 7 na 10 Latynosów głosowało na kandydata Demokratów Baracka Obamę. Ale wielu wciąż jest przeciw, argumentując, że legalizacja pobytu imigrantów przysporzy wyborców Demokratom i zachęci dalszych do nielegalnego przyjazdu do USA. Republikanie najchętniej ograniczyliby reformę do modernizacji systemu legalnej imigracji - zwiększenia ułatwień dla inżynierów czy absolwentów niektórych kierunków wyższych uczelni. Kluczowy może być senator Marco Rubio z Florydy, latynoska twarz Republikanów, wskazywany nawet na kandydata tej partii w wyborach prezydenckich w 2016 r. Rubio też jest członkiem grupy ośmiu senatorów, stawiając Demokratom twarde warunki reformy. - Jeśli on by wyszedł z tej grupy, to szanse na reformę praktycznie upadną - mówią PAP źródła śledzące negocjacje. Senacki projekt, jak donosiła prasa amerykańska, zakłada, że droga do uzyskania obywatelstwa trwałaby nie krócej niż 13 lat. Przez pierwsze 10 lat nielegalni imigranci zostaliby objęci statusem tymczasowym, dopiero potem mogliby ubiegać się o zieloną kartę i po upływie kolejnych trzech lat o obywatelstwo. Równolegle przygotowywany projekt Izby Reprezentantów zakłada dłuższy okres, bo aż 15 lat. Obie propozycje stawiają ostre warunki: o legalizację mogłyby ubiegać się tylko osoby niekarane, ze znajomością angielskiego, po zapłaceniu grzywny i zaległych podatków. Reforma ma też obejmować ściślejszą kontrolę pracodawców (czy nie zatrudniają nielegalnych imigrantów) oraz wzmocnienie kontroli granic. Reforma imigracyjna to priorytet prezydenta Baracka Obamy. Nalega on, by Kongres przyjął ją jeszcze przed wakacjami. W czwartek Obama mówił, że jest bardziej optymistyczny, jeśli chodzi o przyjęcie w Kongresie reformy imigracyjnej niż przepisów zaostrzających kontrolę broni palnej. Obama publicznie popierał też wcześniej reformę programu ruchu bezwizowego VWR (Visa Waiver Program), tak by objąć nim Polskę. Zapewniał, że podpisze odpowiednią ustawę w tej sprawie. Ale choć już w poprzednim Kongresie przyjaźni Polsce kongresmeni zgłaszali takie ustawy, nie były one nawet przedmiotem prac w odpowiednich komisjach parlamentarnych. Tylko trzy kraje UE - Polska, Rumunia i Bułgaria - nie są członkami programu VWP, co oznacza, że mieszkańcy tych państw potrzebują wiz do USA. Państwa te nie spełniają bowiem określonego w amerykańskim prawie kryterium, że tylko kraje, gdzie odsetek odmów wiz i nielegalnych przedłużeń pobytu w USA nie przekracza 3 proc. mogą być objęci VWP. Zarówno ponownie zgłoszona w nowym Kongresie w lutym ustawa o reformie programu bezwizowego VWP jak i zgłoszona w marcu nowa ustawa promująca turystykę JOLT (Job Originated through Lauching Travel - miejsca pracy dzięki turystyce) zakłada zwiększenie tego odsetka z 3 do 10 proc., jeżeli obywatele danego kraju nie zagrażają bezpieczeństwu USA. W Polsce odsetek odmów wiz i nielegalnych przedłużeń pobytu sięga właśnie 10 proc. Z Waszyngtonu Inga Czerny