Pięciodniowe Forum zgromadziło około 2700 uczestników ze 106 krajów świata. W tym roku przyjechali do Nowego Jorku - a nie, jak przez trzydzieści jeden lat, do Davos w Szwajcarii - by okazać solidarność z miastem, które tak bardzo ucierpiało we wrześniowych zamachach antyamerykańskich. W rozmowach dominował wczoraj, jak można się było spodziewać, temat amerykańskiej gospodarki po zamachach z 11 września. - Moim zdaniem recesja w USA już minęła i była to jedna z łagodniejszych recesji w historii - mówiła Gail Foster, jedna z organizatorek nowojorskiego szczytu. Padło nawet porównanie amerykańskiej gospodarki do muzyki Wagnera - znacznie lepsza niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. Do Nowego Jorku przyjechało 30 głów państw, w tym Aleksander Kwaśniewski, 100 ministrów i 74 ambasadorów. Jak powiedział otwierając obrady Klaus Schwab, twórca ŚFG, zebrali się oni, aby "w tych chwiejnych czasach bardziej niż kiedykolwiek wziąć na siebie przywództwo i przedstawić wizję naszej przyszłości". Terroryzm i jego związki z biedą na świecie stale powracają w rozmowach. Szczytowi towarzyszą nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Uczestników strzegą cztery tysiące policjantów i agentów ochrony, mimo że organizatorzy antyglobalistycznych protestów zapowiadają, że tym razem obejdzie się bez ekscesów. Najbardziej widoczną i całkowicie pokojową demonstrację zorganizowali zwolennicy sekty Falun Gong. Zwracali uwagę na łamanie praw człowieka w Chinach. Zapowiedziano także demonstrację w obronie praw nisko opłacanych pracowników w biednych krajach, których wykorzystują wielkie korporacje. Policja powiedziała, że będzie reagować spokojnie, ale dla łamiących prawo pobłażania nie będzie.