Według miejscowego dziennika "Times-Picauyne" w paradzie, eskortowanej przez policję, brało udział ok. 400 osób kiedy nagle wybuchła strzelania. Nie wiadomo co było jej powodem. Niezidentyfikowani sprawcy oddali strzały do luźnej parady osób podążających tanecznym krokiem za orkiestrą dętą, która szła na czele. Wysokiej rangi oficer policji w Nowym Orleanie Ronal Serpas poinformował w lokalnej telewizji WDSU-TV, że wśród poszkodowanych jest 10-letnia dziewczynka, która doznała niegroźnej rany oraz drugie dziecko. 9 rannych przewieziono do szpitala uniwersyteckiego. Kilka osób poddano zabiegom chirurgicznym, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Według policji, większość poszkodowanych zostało tylko niegroźnie draśniętych. Policja poszukuje 2-3 osób, które widziano jak uciekały z miejsca incydentu. Rejon incydentu i pobliskie ulice zablokowano. Dotychczas nikogo nie zatrzymano, ale Serpas zapowiada, że sprawcy zostaną szybko ujęci. "Dostaniemy ich. Mamy w tej okolicy dobre źródła informacji" - powiedział. Rzeczniczka FBI Mary Beth Romig powiedziała, że jak dotychczas nie ma żadnych oznak wskazujących, że był to akt terroru. "Był to typowy akt ulicznej przemocy" - powiedziała. Nowy Orlean ma jeden z najwyższych wskaźników przestępczości ulicznej w USA. Incydent wydarzył się na skrzyżowaniu ulic Frenchmen i Villere w dzielnicy Nowego Orleanu zamieszkałej przez niższą klasę średnią i biedotę. Rejon ten został poważnie zniszczony przez huragan Katrina w 2005 r. i dotychczas nie podźwignął się jeszcze całkowicie ze zniszczeń spowodowanych przez żywioł. Niektóre domy wciąż stoją puste z oknami zabitymi dyktą. Liczba okolicznej ludności wciąż jest o ok. 40 proc. mniejsza niż przed atakiem huraganu.