Do strzelaniny doszło podczas koncertu, jaki odbywał się w Miami Gardens w północno-zachodniej części hrabstwa - wyjaśnił Ramirez. - Przed tamtejsze centrum bilardowe, gdzie miał miejsce koncert, zajechał biały Nissan Pathfinder. Wyskoczyło z niego trzech mężczyzn z bronią automatyczną i rewolwerami. Rozpoczęło się ich strzelanie na oślep do ludzi stojących przed budynkiem - powiedział dziennikarzom. - W naszej ocenie był to odrażający akt przemocy z udziałem broni palnej - uściślił. Zdaniem policji, rannych z ranami postrzałowymi jest od 20 do 25. Dwie osoby zmarły na miejscu. - Ośmiu najciężej rannych zostało przewiezionych do szpitala rejonowego i klinik Broward - poinformował rzecznik policji hrabstwa Miami-Dade, Angel Rodriguez. Stan jednej osoby jest krytyczny, trwa walka o jej życie - dodał. Dwanaścioro lżej rannych uczestników koncertu udało się na izby przyjęć w innych szpitalach samodzielnie - relacjonuje dziennik "Miami Herald". Lokalne media nie informują, co się stało z agresorami ani jak przebiegała interwencja policji. "To mordercy, z zimną krwią strzelali do bezbronnych ludzi. Będziemy szukać sprawiedliwości. Moje najgłębsze kondolencje dla rodziny ofiar" - napisał na Twitterze Ramirez. Wychodzą na ulice, by zabijać To już druga strzelanina, do jakiej dochodzi w Miami na Florydzie w ciągu obecnego długiego weekendu związanego z poniedziałkowym Dniem pamięci (Memorial Day). W piątek jedna osoba zginęła, a sześć zostało zranionych przez napastników, którzy strzelali do przechodniów z przejeżdżającego samochodu w rejonie Wynwood. - Coraz trudniejsze staje się powstrzymywanie niewielkiej grupki osobników, którzy chcą wyjść na ulice tylko po to, by zabijać. Jeśli wszyscy nie zjednoczymy się, by ich powstrzymać i nie podejmiemy wysiłków, by tego lata chronić przed agresją nasze dzieci, to będzie naprawdę źle - zaznaczył w wypowiedzi dla "Miami Herald" Angel Rodriguez.