Planowana budowa gazociągów: północnego, pod dnem Morza Bałtyckiego (Nord Stream) i południowego, pod dnem Morza Czarnego (South Stream), bardziej uzależni Polskę od dostaw rosyjskiego gazu, gdyż ewentualne wstrzymanie dostaw dla Polski i Ukrainy nie pozbawi surowca Europy Zachodniej. Za prezydentury George'a W. Busha administracja USA ostro krytykowała plany obu gazociągów, popierane przez Kreml. Zwracała uwagę, że zwiększy to uzależnienie energetyczne Europy środkowowschodniej od Rosji i umocni monopol rosyjskiego Gazpromu. - Administracja Obamy porzuciła jednak tę retorykę. O ile dyplomaci amerykańscy narzekali przedtem na potęgę Gazpromu i oskarżali Rosję o używanie swych bogactw naturalnych jako broni politycznej, teraz podkreślają współpracę i dialog - pisze "WSJ". Konserwatywny dziennik cytuje tu specjalnego wysłannika rządu USA ds. energii euroazjatyckiej Richarda Morningstara, który powiedział, że Waszyngton "chce współpracować z Rosją konstruktywnie". - Rosjanie są i będą ważnym graczem na światowych rynkach energetycznych - oświadczył ten dyplomata. "Zmiana tonu następuje w kontekście wysiłków administracji Obamy, aby zresetować stosunki z Moskwą, które pogorszyły się po takich wydarzeniach jak zeszłoroczna wojna Rosji z Gruzją" - pisze gazeta. Zwraca ona też uwagę, że Kreml powitał z zadowoleniem zmianę retoryki Waszyngtonu. Administracja Obamy zaprzecza jednak, by oznaczało to zmianę polityki. Twierdzi, że nadal mocno popiera budowę gazociągu Nabucco, który dostarczałby gaz z rejonu Morza Kaspijskiego przez Gruzję i Turcję, z ominięciem Rosji.