Choć lokalny Vineyard Gazette informuje, że samoloty wyleciały z San Antonio w Teksasie, to BBC podaje, że odpowiedzialność za całą akcję wziął inny stan - Floryda. Gubernator Florydy Ron DeSantis (republikanie) wydał oświadczenie, w którym wskazał, że akcja ta była "częścią większego planu", który polega na wysyłaniu migrantów do miejsc, które same ogłosiły się "schroniskami dla migrantów". Republikanie "podrzucają" migrantów demokratom BBC podkreśla, że jest to element politycznej wojny między republikańskimi a demokratycznymi stanami. Te pierwsze stosują surową politykę migracyjną, podczas gdy te drugie popierają ułatwieniami dla osób, które przybywają do Stanów Zjednoczonych. Wcześniej z Teksasu i Arizony płynęły głosy o wysyłaniu migrantów do Chicago, Nowego Jorku i Waszyngtonu, które są uważane za zachęcające do migracji. Działanie Florydy BBC nazwało "eskalacją taktyki". Nikt nie wiedział, że migranci pojawią się na wyspie Jak podaje lokalna gazeta, migranci pochodzący z Wenezueli i Kolumbii zostali zapewnieni, że po przylocie na miejsce dostaną pracę i miejsce do zamieszkania. Lokalne władze nie wiedziały z kolei, że do ich stanu ma przybyć niemal 50 osób. W rozmowie z Vineyard Gazette mówią, że w chwili, gdy dwa wypełnione ludźmi samoloty wylądowały, służby i wolontariusze musieli zorganizować wszystko w błyskawicznym tempie. Miejsce, w którym wylądowali migranci to Martha's Vineyard - wyspa należąca do stanu Massachusetts i słynąca z willowego charakteru. Zwyczajowo jest to kurort i jeden z najsłynniejszych kierunków wakacyjnych dla gwiazd Hollywood. Na stałe mieszka tam ok. 20 tys. osób, jednak na wyspie roi się od domów wypoczynkowych znanych osób. Swoją wakacyjną willę ma tam m.in. były prezydent USA Barack Obama - przypomina BBC.