Świadkowie twierdzą, że ogień do swoich przyjaciół otworzył 15-letni Jaylen Fryberg, znany i lubiany uczeń. Chłopiec podszedł do stolika, przy którym siedzieli już jego znajomi, wyciągnął broń i zaczął do nich strzelać. Zdaniem obecnych w stołówce osób, podczas ataku miał spokojny wyraz twarzy. Sprawca zabił jedną osobę, a cztery ranił, zanim odebrał sobie życie. Jedna z poszkodowanych osób zmarła w szpitalu. Dwie kolejne są w stanie krytycznym. Stan ostatniej jest dobry. Amerykańskie media informują, że ofiar mogłoby być więcej, gdyby nie odważna interwencja młodej nauczycielki Megan Silberberger, która próbowała obezwładnić Fryberga. Nie wiadomo jednak, co dokładnie zrobiła kobieta, ponieważ odmówiła ona rozmowy z dziennikarzami. Szczegółów nie chciała ujawnić także policja. Serwis CNN, powołując się informatora zbliżonego do śledztwa, podaje jednak, że 15-latek miał problem z przeładowaniem broni, ponieważ trzęsły mu się ręce. Ten moment musiała wykorzystać nauczycielka. Wiadomo jednak, że zanim doszło do konfrontacji, Fryberg miał jeszcze jeden nabój do dyspozycji, ponieważ ostatni strzał był samobójczy. Jak podaje policja, przed strzelaniną chłopiec wysłał byłej dziewczynie swoje zdjęcie z bronią. Na razie nie ustalono, czy to ten sam pistolet, którym posłużył się podczas ataku, a który należał do "krewnego", najprawdopodobniej ojca. Na razie nie wiadomo, dlaczego 15-latek otworzył ogień do swoich przyjaciół.