Burmistrz Cincinnati, gdzie od soboty miejscowa ludność, głównie murzyńska, protestuje przeciwko zabiciu przez białego policjanta nieuzbrojonego czarnego mężczyzny, wczoraj wprowadził stan wyjątkowy w mieście a także godzinę policyjną. Między ósmą wieczorem a szóstą rano na ulicach Cincinnati wolno przebywać tylko tym, którzy udają się do pracy, bądź wracają z pracy do domu. Tak drastyczne środki okazały się konieczne, gdy zamieszki przybrały skalę, niespotykaną tu od czasu gwałtownych zajść, do jakich doszło w tym mieście po zamordowaniu murzyńskiego przywódcy Matrina Luthera Kinga w 1968 r. Burmistrz Charles Luken, informując wczoraj o wprowadzanych ograniczeniach, zaznaczył, iż sytuacja na ulicach Cincinnati (liczącego 331 tys. mieszkańców) wymknęła się spod kontroli władz - w mieście od soboty rosła liczba aktów agresji, grabieży i wandalizmu. Do wczoraj w mieście aresztowano 86 osób, winnych grabieży, przemocy, wandalizmu i napaści na policjantów. W zajściach, które objęły głównie murzyńskie dzielnice miasta, rannych zostało ponad 60 osób. 25 osób hospitalizowano. Zastrzelony w sobotę 19-letni Timothy Thomas jest piątym Afro-Amerykaninem, zabitym w Cincinnati przez policję w ciągu siedmiu miesięcy. Thomas zaczął uciekać, kiedy policjant próbował go zatrzymać w związku z 14 różnymi wykroczeniami, za które był poszukiwany. Były to głównie drobne wykroczenia, takie jak niezapięcie pasów bezpieczeństwa. Sprawą śmierci Timothy Thomasa zajęła się FBI. Wcześniej prokuratura stanowa postawiła w stan oskarżenia dwóch funkcjonariuszy.