Nominację poparło aż 71 senatorów, a 26 było przeciw. 57-letni Jack Lew zastąpi na tym stanowisku Timothy'ego Geithnera, który odszedł z urzędu pod koniec stycznia. Lew przejmuje urząd tuż przed spodziewanym wejściem w życie 1 marca automatycznych cięć w budżecie USA w wysokości 85 mld dolarów. Zapewne to on będzie odgrywał główną rolę w negocjacjach Białego Domu z Kongresem reform służących naprawie finansów publicznych państwa. Prasa podkreślała, że Lew jest wybitnym negocjatorem, zdolnym do osiągnięcia z Kongresem trudnych porozumień. Zanim został szefem personelu Białego Domu, był dyrektorem ds. budżetu i wiceministrem w Departamencie Stanu. Brał udział w negocjacjach budżetowych w 2011 roku, gdy podniesiono pułap zadłużenia, a także w grudniowych negocjacjach w sprawie tzw. klifu fiskalnego. Odpowiadał za trudne negocjacje z Kongresem także za prezydentury Billa Clintona, w którego administracji był dyrektorem budżetowym. Lew niemal całą karierę polityczną spędził w Waszyngtonie. Podczas przesłuchania w Senacie najwięcej kontrowersji wzbudzała jednak jego praca w Citibanku w apogeum kryzysu, w latach 2007-2009, w charakterze m.in. szefa spekulacyjnego funduszu. Odchodząc z Citibanku Lew otrzymał 940 tys. dolarów premii, tuż przed tym kiedy bank uniknął bankructwa tylko dzięki pieniądzom podatników. Niektórzy obserwatorzy podkreślają jednak, że doświadczenie bankowe może mu się przydać na nowym stanowisku.