Geithner zapowiadał już od pewnego czasu, że zamierza ustąpić. Analitycy podkreślają, że odejście Geithnera pozbawi prezydenta Obamę jednego z kluczowych współpracowników i doradców w trudnym okresie kryzysu finansów publicznych i konfrontacji z Republikanami w Kongresie wokół tego problemu. Geithner odgrywał kluczową rolę w negocjacjach z opozycją republikańską w Kongresie na temat tzw. klifu fiskalnego, czyli automatycznych podwyżek podatków i cięć w wydatkach rządowych z początkiem nowego roku, którego udało się w ostatniej chwili uniknąć. Jednak - jak podkreślają analitycy - podstawowy problem zwiększenia tzw. pułapu zadłużeniowego pozostał nierozwiązany a jedynie odroczony. Kolejna konfrontacja Białego Domu z Kongresem nastąpi już w najbliższych miesiącach. Rząd wyczerpał dotychczasowy limit zaciągania kredytów wynoszący 16,4 bln dolarów. Jeśli do lutego Kongres nie podniesie tego limitu, instytucje i programy federalne staną wobec perspektywy niewypłacalności. Zdaniem Reutera, Republikanie w zamian za zgodę na podniesienie limitu zadłużenia będą domagać się od Demokratów zgody na radykalne cięcia wydatków rządowych. Źródła w Białym Domu przyznają, że Geithner był w zakulisowych przetargach niezastąpiony i cieszył się szacunkiem Republikanów, zwłaszcza w Izbie Reprezentantów gdzie mają oni większość. Odgrywał też kluczową rolę w latach 2007-2009 w walce z kryzysem bankowym doradzając jeszcze republikańskiemu prezydentowi George'owi W. Bushowi a później jego następcy Barackowi Obamie. "Z punktu widzenia zaufania nie zmienia się kluczowego człowieka w czasie kryzysu" - powiedział Ward McCarthy, główny ekonomista z nowojorskiej firmy konsultingowej Jaffries &Co. Jego zdaniem Geithner może wciąż służyć radą Obamie nawet po odejściu ze stanowiska. Nie wiadomo dotychczas kto będzie następcą Geithnera ani kogo prezydent wyznaczy do przyszłych rozmów z Kongresem.