Geithner zapewnił, że na stanowisku zostanie "w przewidywalnej przeszłości", unikając przy tym jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o dalszą karierę. Przedstawiciel Departamentu Skarbu podkreślił, że szef resortu nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie. Sekretarz skarbu wielokrotnie stawał się obiektem krytyki oraz apeli o rezygnację, jednak zdołał wyrobić sobie opinię lojalnego doradcy prezydenta w niespokojnych czasach. Wśród powodów skłaniających Geithnera do odejścia mówi się o względach rodzinnych. Przed dołączeniem do administracji prezydenta Baracka Obamy 49-letni Geithner kierował Bankiem Rezerw Federalnych w Nowym Jorku. Jako sekretarz skarbu w latach 2007-2009 odegrał znaczącą rolę w walce z kryzysem na rynkach finansowych. Geithner od roku alarmował o katastrofalnych konsekwencjach, jeśli Kongres nie uchwali zwiększenia pułapu zadłużenia, wynoszącego obecnie 14,3 biliona USD. Rząd korzysta na razie z nadzwyczajnych rezerw budżetowych, aby spłacać należności, ale rezerwy te wyczerpią się około 2 sierpnia. Rozmowy z republikańską opozycją utkwiły w impasie. Wśród możliwych następców Geithnera wymienia się prezesa General Electric Jeffa Immelta, który obecnie przewodzi także radzie doradczej przy Białym Domu, burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga oraz Jamie'ego Dimona, szefa holdingu finansowego JP Morgan Chase.