Z powodu rosnących cen ropy naftowej paliwo stało się tak drogie, że linie są zmuszone do drastycznych posunięć, aby utrzymać się na granicy rentowności. Przerzucają więc rosnące koszty swoich operacji na pasażerów. Po podwyżkach cen biletów przewoźnicy wprowadzają ostatnio dodatkowe opłaty, np. 25 dolarów za drugą sztukę bagażu. Zrobiły to już United Airlines, a za nimi Continental, Northwest i Delta. Będą one pobierane za kilka tygodni. Wprowadza się także opłaty za zakup biletów przez telefon - zamiast przez Internet - oraz specjalne narzuty paliwowe: 25 dolarów na trasach krajowych i do 160 dolarów na zagranicznych. W ostatnich dniach zbankrutowały tanie linie ATA, Aloha i Skybus, latające wyłącznie na trasach krajowych. 90 procent tych tras nie jest rentownych w obecnej sytuacji z paliwem i cenami biletów. Lotnictwo przeżywało już poważny kryzys po ataku terrorystycznym 11 września 2001 r., kiedy wielu Amerykanów obawiało się latać samolotami i wskutek spadku popytu przewoźnicy zostali zmuszeni do zmniejszenia liczby lotów. Wprowadzono wtedy rozmaite posunięcia oszczędnościowe, jak likwidacja gorących posiłków na trasach krajowych, wprowadzenie na nich opłat za wszelkie posiłki i zwiększenie liczby miejsc w samolotach, co zmusza pasażerów klasy turystycznej do niewygodnego podróżowania. Nakładają się na to najnowsze problemy ze stanem technicznym samolotów. W marcu linie Southwest zostały ukarane ponad 10- milionową grzywną za używanie kilkudziesięciu Boeingów 737, które miały pęknięcia kadłubów, niewykryte wskutek nieprzeprowadzenia inspekcji technicznej. W ostatnich dniach odwołano kilkaset lotów American Airlines, aby skontrolować niektóre samoloty tych linii (MD-80) pod kątem bezpieczeństwa ich przewodów elektrycznych.