Werdykt sądu jest zwycięstwem obozu demokratycznego kandydata Ala Gore, który ma nadzieję, że ręczne liczenie zniweluje dotychczasową przewagę jego republikańskiego rywala George'a W. Busha. Wyniki wyborów na Florydzie zadecydują o ostatecznych rezultatach wyborów w całych USA. Sąd naznaczył jednak datę 26 listopada jako ostateczny termin ręcznego obliczenia głosów. Wiceprezydent Al Gore wyraził satysfakcję z orzeczenia Sądu Najwyższego na Florydzie. Gore ponownie zaprosił swego republikańskiego rywala George'a W. Busha na spotkanie, aby złagodzić obecną atmosferę zaciekłych partyjnych sporów w związku z wyborami. Poprzedniego zaproszenia Bush nie przyjął. - Nasz kraj jest ważniejszy niż wszelkie zwycięstwa. Nie wiem co te obliczenia głosów pokażą, czy wygram ja, czy George W. Bush. Wiem tylko, że wygrała dziś nasza demokracja - powiedział wiceprezydent. Gore zaproponował także Bushowi, aby wspólnie pracować nad procesem przekazania władzy nowej administracji - niezależnie od tego jaka ona będzie. Bush wcześniej zapowiedział, że jego ekipa przygotowuje się już do przejęcia Białego Domu, za co został surowo skrytykowany przez media. Tymczasem współpracownik republikańskiego kandydata na prezydenta USA, George W. Busha, oskarżył dzisiaj rano Sąd Najwyższy na Florydzie o przekroczenie uprawnień oraz "zmianę reguł gry". Orzeczenie sądu określił jako "niesprawiedliwe i nie do przyjęcia". Uczestniczący w kampanii wyborczej Busha James Baker podkreślił, iż werdykt sądu na Florydzie zapadł w momencie, gdy trwał już proces wyborczy, co samo w sobie stanowi już naruszenie prawa. Baker zapowiedział też bliżej nieokreślone działania Busha w sprawie orzeczenia.