94-letni Friedrich Karl Berger służył w obozie, w którym więźniowie przetrzymywani byli w okrutnych warunkach i zmuszano ich do pracy aż do śmierci - stwierdziła sędzia Rebecca Holt. W wyroku orzekła, że jego "ochocza służba jako uzbrojonego strażnika w obozie koncentracyjnym" stanowiła pomoc w nazistowskich zbrodniach. Po wojnie Berger wraz z rodziną pojechał do Kanady, a od 1959 roku legalnie mieszkał w USA. Podczas dwudniowego procesu przyznał, że zapobiegł ucieczce więźniów z obozu w Neuengamme. Jego zdaniem do służby w obozie został zmuszony, spędził tam krótki czas i nie nosił broni. "Miałem 19 lat. Kazali mi tam pracować" - tłumaczył się. Dodał, że wciąż pobiera niemiecką emeryturę, która obejmuje okres jego pracy w trakcie drugiej wojny światowej. "Po 75 latach to jest absurdalne. Nie mogę uwierzyć. Wyrzucacie mnie z mojego domu" - mówił mieszkający w Tennessee były strażnik. Mężczyzna jest wdowcem, ma dwoje wnuków. Bergerowi przysługuje 30 dni na odwołanie się od wyroku. Jeżeli zdecyduje się na taki krok, jego deportacja do Niemiec może zostać opóźniona nawet o kilka lat - spekulują amerykańskie media. Dokumenty znalezione we wraku W oskarżeniu Bergera prokuratura opierała się na dokumentach odnalezionych we wraku w Morzu Bałtyckim. Statek ten został zbombardowany przez brytyjskie siły powietrzne w trakcie wojny i zatonął wraz z więźniami obozu, których Niemcy próbowali ewakuować przed wkroczeniem do Neuengamme alianckich żołnierzy. W obozie przebywali rosyjscy, holenderscy, polscy oraz żydowscy cywile oraz "polityczni przeciwnicy" III Rzeszy z Francji, Włoch i innych państw - przypomina "Washington Post". Prawo zakazujące wjazdu do Stanów Zjednoczonych osobom pomagającym w nazistowskich zbrodniach wygasło w 1957 roku. Składając wniosek o emigrację do USA Berger przyznał, że służył w niemieckiej marynarce wojennej. Sędzia Holt powołała się na prawo z 1978 roku, które zakazuje zaangażowanym w zbrodnie nazistowskie wjazdu lub mieszkania na terytorium Stanów Zjednoczonych - relacjonuje "Washington Post".