"New York Times" nazwał ją "ciosem w demokrację", przywracającym sytuację z XIX wieku, kiedy wielkie korporacje skutecznie kontrolowały proces wyborczy w Stanach Zjednoczonych. W podobnym duchu skomentował ją tego dnia "Washington Post". "Jest to niebezpieczne orzeczenie, ponieważ pieniądze wielkich korporacji, których nigdy nie brakowało w amerykańskim procesie politycznym, mogą teraz przeważyć nad datkami wyborczymi od obywateli" - napisał dziennik w artykule redakcyjnym. Wydaną w czwartek decyzję sądu potępił prezydent Barack Obama, określając ją jako "wielkie zwycięstwo lobby naftowego, banków z Wall Street, firm ubezpieczeniowych i innych potężnych grup interesów". Werdykt komentuje się jako zły omen dla Demokratów przed tegorocznymi wyborami do Kongresu. Wielki biznes bowiem popiera zwykle Republikanów, a tym bardziej w ostatnich tygodniach, po najnowszych posunięciach Obamy, jak restrykcje wobec wielkich banków. Sąd Najwyższy uchylił zakaz finansowania przez korporacje na dwa miesiące przed wyborami tzw. issue ads, czyli "ogłoszeń problemowych", nie wzywających bezpośrednio do głosowania na danego kandydata na prezydenta lub do Kongresu, ale sugerujących, kogo poprzeć, przez wypowiedzenie opinii na temat określonego problemu i przypomnienie, jakie stanowisko zajmują w tej sprawie kandydaci. Ogłoszenia agitujące bezpośrednio za kandydatem mogą opłacać tylko indywidualni obywatele, którzy w dodatku mogą wpłacać na kampanie wyborcze tylko ograniczone kwoty. Czwartkowe orzeczenie sądu nie odnosi się do osób indywidualnych. W tzw. ustawie McCaina-Feingolda Kongres wprowadził zakaz ogłoszeń "problemowych", gdyż były one furtką do sponsorowania kampanii przez korporacje na wielką skalę. Ustawa ta została jednak od razu zakwestionowana w sądach i czwartkowa decyzja Sądu Najwyższego, rozstrzygająca spory toczące się przez prawie 8 lat, jest ostatecznym werdyktem w tej sprawie. "NYT" wezwał Kongres, aby "natychmiast zadziałał w celu ograniczenia wyrządzonych tą decyzją szkód, uderzających w serce demokracji". Sąd wydał ją większością 5 do 4 głosów, głosami konserwatywnej większości. W jej uzasadnieniu stwierdzono, że ogłoszenia wyborcze sponsorowane przez korporacje są wyrazem wolności wypowiedzi, którą gwarantuje pierwsza poprawka do konstytucji. W imieniu mniejszości polemizował z tym argumentem liberalny sędzia John Paul Stevens. W ogłoszonej opinii napisał, że błędem jest zrównywanie korporacji z indywidualnymi obywatelami.