W poniedziałek amerykańskie media informowały, że CIA udaremniła zaplanowany i przygotowany przez Al-Kaidę zamach, którego prawdopodobnie zamierzano dokonać w pierwszą rocznicę śmierci Osamy bin Ladena. Doniesienia te potwierdziła oficjalnie amerykańska Rada Bezpieczeństwa Narodowego, dodając, że prezydent Barack Obama był na bieżąco informowany o przygotowywanym zamachu. Rada zapewniła także, że sytuacja była pod kontrolą i w żadnym momencie nie istniało zagrożenia dla obywateli USA. Ładunek wybuchowy, który miał zdetonować na pokładzie samolotu zamachowiec-samobójca, został przygotowany przez Al-Kaidę w Jemenie i był - jak informowała telewizja NBC - udoskonaloną wersją bomby, która w 2009 roku została wniesiona na pokład samolotu lecącego z Amsterdamu do Detroit. Wówczas bombę miał ukrytą pod ubraniem, a dokładnie pod bielizną, Nigeryjczyk Umar Faruk Abdulmutallab. Zamach został udaremniony w ostatniej chwili, gdy terrorysta próbował zdetonować ładunek. Nigeryjczyka skazano później na dożywocie. Federalne Biuro Śledcze poinformowało w poniedziałek w specjalnym komunikacie, że bombę przejęto i "zabezpieczono" poza USA. FBI nie podało jednak, o jaki kraj chodzi, potwierdziło natomiast, że celem zamachu miał być samolot pasażerski lecący do Stanów Zjednoczonych. Według NBC, bomba nie miała w sobie elementów metalowych, więc trudno byłoby ją wykryć podczas kontroli na lotnisku. Cytowani przez Associated Press anonimowi przedstawiciele władz USA i Jemenu ujawnili, że rzekomy zamachowiec samobójca był informatorem CIA i wywiadu Arabii Saudyjskiej, kiedy przekazano mu bombę. Dodali, że bezpiecznie opuścił Jemen.